Rozdział
30
„Wyprowadzka”
#Wendy
Całe przedpołudnie spędziłam na pakowaniu siebie,
Nialla oraz bliźniaków. Następnego dnia mieliśmy samolot do Chicago, a niedługo
mieli wpaść do nas przyjaciele, abyśmy mogli razem spędzić nasz ostatni wieczór
przed przeprowadzką. Kiedy wreszcie uporałam się ze wszystkimi bagażami zeszłam
na dół do salonu, gdzie Niall bawił się z maluchami. Podeszłam do nich i wzięłam od ukochanego
naszego synka, po czym usiadłam na kanapie.
-Trzeba je nakarmić i położyć spać – powiedziałam
przytulając Noah.
-Już się robi – oznajmił Niall i położył Betsy na kanapie obok mnie – Idę
zrobić im mleko
Niall poszedł do kuchni, a ja zajęłam się
bliźniakami. Mąż doskonale sprawdzał się w roli ojca i wyręczał mnie w każdej
możliwej czynności związanej z opieką nad dziećmi. Niall wrócił po dziesięciu
minutach niosąc dwie butelki pełne mleka. Nakarmiliśmy maluchy, po czym
położyliśmy je spać.
Wczoraj ja i Niall odbyliśmy swój ostatni dyżur w
Medical Center Hospital. Koledzy z pracy urządzili nam pożegnanie, które
sprawiło, że się wzruszyłam i przez moment wcale nie chciałam wyjeżdżać. Uznałam
jednak, że przeprowadzka do Chcicago dobrze nam zrobi. Niall wydawał się być
podekscytowany tym, że zacznie pracę w nowej klinice, co upewniło mnie w
przekonaniu, że wyjazd do Ameryki to dobra decyzja.
***
Siedzieliśmy w salonie wraz z naszymi przyjaciółmi.
Jenny i Harry oraz Gemma i Louis zajmowali kanapy, a ja i Niall usadowiliśmy
się w fotelu. Posadziłam tyłek na kolanach ukochanego, a on obejmował mnie w
pasie. Wszyscy trzymaliśmy w rękach butelki z piwem i wspominaliśmy stare
czasy.
-Pamiętam jak na moim pierwszym dyżurze kazałaś mi
intubować martwego pacjenta – zwróciła się do mnie Gemma – Nienawidziłam Cię za
to
-Doskonale to pamiętam – uśmiechnęłam się.
-Mnie smuci jedna rzecz – odezwał się Harry.
-Jaka? – zapytał przyjaciela Niall.
-Nie będę miał już z kim kraść cukierków, bo twoja
żona wyjeżdża – powiedział Harry, a ja zaczęłam się śmiać. Zawsze, gdy mieliśmy
razem dyżur na chirurgii dziecięcej to podkradaliśmy chorym dzieciom cukierki.
-Mnie też będzie tego brakowało – przyznałam
chichocząc.
-Dołujecie mnie tymi wspomnieniami – stwierdził
Louis prostując się na kanapie i biorąc duży łyk piwa – Wasz wyjazd jest dla
mnie wystarczająco przygnębiający – dodał, a ja spojrzałam na Nialla.
Ostatnie kilka dni spędziłam na wizytach u
prawników, by załatwić bardzo ważną sprawę. Razem z Niallem uzgodniliśmy, że
nie chcemy sprzedawać naszego domu w Londynie, bo być może zechcemy kiedyś tu
wrócić. Zamiast pozbywać się domu postanowiliśmy przekazać go naszym
przyjaciołom, a dokładnie Louisowi i Gemmie. Skoro mają dziecko to przyda im
się ich własny, wspólny kąt. Będą mogli stworzyć w tym domu własne wspomnienia.
Wstałam z kolan męża i podeszłam do komody, w której trzymałam dokumenty.
Wyjęłam z szuflady papiery, które wymagały podpisu dwójki naszych przyjaciół.
-Louis mamy coś dla ciebie i Gemmy – powiedziałam, a
chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Bo widzicie…. – zaczął Niall, a ja cierpliwie
czekałam, aż mąż dokończy swą myśl – Jeżeli się zgodzicie to ten dom jest wasz
Gemma i Louis zrobili zszokowane miny, a ja miałam
wrażenie, że oprócz mrugania powiekami nie poruszyli się przez dłuższą chwilę
ani o cal. Jenny i Harry również wydawali się być zdziwieni naszym gestem.
-Ja nie wiem co mam powiedzieć – oznajmiła Gemma.
-Nie musisz nic mówić – stwierdziłam – Wystarczy, że
obydwoje złożycie swoje podpisy na tym dokumencie – położyłam papiery na
brązowym stoliku do kawy.
Przyjaciele wahali się przez chwilę, po czym oboje
podpisali dokumenty. Na twarzy Gemmy pojawiły się łzy, które były oznaką
szczęścia.
-Chyba nigdy nie zdołamy Wam się za to odwdzięczyć,
jesteście niesamowici – powiedział Louis.
-Zróbmy jeden wielki grupowy uścisk – rzuciła Gemma.
Całą szóstką zebraliśmy się w grupkę, a po chwili
byliśmy już plątaniną rąk i ciał. Po moich policzkach spłynęły łzy, a Jenny
rozpłakała się na dobre.
-Obiecuję, że będziemy przylatywać do Londynu jak
najczęściej – powiedziałam, kiedy już się od siebie oderwaliśmy.
-No ja myślę, masz tu chrześniaka – przypomniała mi
Gemma.
-Przecież nie zapomnę o Dylanie – zapewniłam ją i
Louisa – Poza tym wy też jesteście chrzestnymi naszego dziecka, więc zapraszamy
was już teraz do Chicago – dodałam.
-Lotniska powinny uruchomić specjalne samoloty dla
naszej paczki – stwierdził Harry śmiejąc się.
-To by było dla nas bardzo dobre rozwiązanie –
powiedział Niall.
-Wiecie co, nienawidzę Was za to, że wyjeżdżacie –
oznajmił Harry.
-Nie dołujmy się już tym, wszystko się jakoś ułoży –
zapewniłam przyjaciół.
-Zabierasz nam kumpla. Z kim będę teraz pił piwo i
oglądał mecze? – zapytał Louis.
-Z Harrym – odpowiedziałam krótko.
***
Następnego dnia ja i Niall sprawdzaliśmy czy na
pewno wszystko zostało spakowane. Walizki stały w salonie, a Harry i Louis
pomagali nam w przeniesieniu ich do samochodu. Przyjaciele zobowiązali się do
odwiezienia nas na lotnisko, bo chcieli być z nami do ostatniej chwili.
Trochę obawiałam się tego lotu, bo po raz pierwszy
zabieraliśmy ze sobą maluchy w tak długą podróż. Lot do Chicago będzie trwał
około dziewięciu godzin, więc będzie to męczące nie tylko dla bliźniaków, ale
także dla mnie i dla Nialla. Miałam nadzieję, że maluchy zasną i nie będą
płakać, ale były to tylko dzieci, więc musiałam liczyć się z tym, że mogą
grymasić.
-Kochanie spakowałaś do torebki dokumenty oraz
bilety? – zapytał mnie Niall.
-Zaraz to zrobię, wszystko leży na stoliku –
odpowiedziałam, po czym podałam Gemmie Betsy, którą trzymałam na rękach i
podeszłam do drewnianego stoliczka.
Wzięłam do ręki bilety oraz paszporty, ale brakowało
mi jednego z nich. Gdzie ja zapodziałam swój własny paszport? Byłam pewna, że
kładłam go na stoliku razem z pozostałymi.
#Niall
Obserwowałem jak Wendy miota się po salonie szukając
paszportu. Wyglądała na spanikowaną, bo za trzy godziny mieliśmy lot, a ona nie
wiedziała, gdzie zapodział się jej paszport.
-Jestem pewna, że kładłam go na stoliku –
powiedziała Wendy przetrzepując stertę gazet leżącą na stoliku obok kanapy.
-Może zostawiłaś go na górze w sypialni –
powiedziałam, bo Wendy była roztrzepana i często nie wiedziała gdzie co ma.
-Nie rób ze mnie idiotki Niall – krzyknęła moja
księżniczka.
Usłyszałem za plecami chichot swojego przyjaciela.
Odwróciłem się i zobaczyłem, że stoją za mną Louis i Harry. Ten pierwszy
trzymał ręce za plecami i głupawo się uśmiechał.
-Kiedy dowcip ze schowaniem paszportu przestanie być
zabawny? – spytał Louis Harry’ego. Zrobił to szeptem, ale i tak to usłyszałem.
-Louis nie podjudzaj, oddaj jej paszport, bo nie
chcę spędzić dziewięciu godzin z wściekłą kobietą – powiedziałem po cichu do
przyjaciela.
-Może ty jej go oddasz – powiedział Louis wyciągając
do mnie rękę, w której miał paszport.
-Nie, bo boje się jak zaczyna na mnie wrzeszczeć z
tym jej amerykańskim akcentem – oznajmiłem.
Tomlinson uniósł do góry paszport i krzyknął:
-Znalazłem paszport!
Wendy spojrzała na Louisa wściekłym wzrokiem, a ja
byłem wdzięczny za to, że nie ja byłem celem jej morderczego spojrzenia. Zaniosłem
do samochodu ostatnie walizki, a kiedy wróciłem bliźniaki były już w
nosidełkach. Wyszliśmy z Wendy przed dom niosąc dzieci. Moja księżniczka
stanęła przed budynkiem, który zamieszkiwała przez ostatnie kilka lat, a po jej
policzku popłynęła łza.
-Tyle wspomnień….. – powiedziała Wendy z
westchnieniem.
-Stworzymy nowe w Chicago – zapewniłem ją i
pocałowałem w policzek.
-Wiem, ale….to były najlepsze czasy mojego życia –
oznajmiła Wendy.
-Przed nami jeszcze wiele wspaniałych chwil, głowa
do góry księżniczko - przytuliłem ukochaną, po czym oboje po raz ostatni
rzuciliśmy spojrzenia na nasz stary dom.
Czwórka naszych przyjaciół odwiozła nas na lotnisko.
Pożegnaliśmy się z nimi, a Wendy, Gemma oraz Jenny rzewnie płakały. Uścisnąłem
swoich przyjaciół zapewniając ich, że przylecę do Londynu na Super Bowl,
najważniejszy mecz sezonu futbolu amerykańskiego. Nadszedł czas odprawy i
ostatnich pożegnań. Pomachaliśmy z Wendy reszcie i razem z naszymi maluchami
udaliśmy się na odprawę.
-Wszystko będzie dobrze kochanie – zapewniłem Wendy.
-Wiem, bo mam Ciebie – uśmiechnęła się moja
księżniczka.
Pracownik lotniska sprawdził nasze bilety oraz paszporty,
po czym ruszyliśmy do samolotu, który miał nas przetransportować do nowego, być
może jeszcze lepszego życia.
Zaraz
pojawi się Epilog ;)
Świetny rozdział :) Będzie mi brakować tego opowiadania... :)
OdpowiedzUsuń"-Wszystko będzie dobrze kochanie – zapewniłem Wendy.
-Wiem, bo mam Ciebie – uśmiechnęła się moja księżniczka."
To było takie vjnaiocnaicpaonv *.*
/@zosia_official