piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 4



Rozdział 4

„Cienie przeszłości”


#Wendy

Minął miesiąc odkąd kupiliśmy Shaggy’ego. Psiak wprowadzał do naszego domu wiele radości. Kupienie go było bardzo dobrym pomysłem. Oczywiście straciliśmy kilka butów, ale poza tym wszystko układało się świetnie. Uwielbiałam wieczorne spacery po parku razem z moim ukochanym i psiakiem. Czułam, że mam wszystko czego potrzebowałam w życiu. Zaczęliśmy z Niall’em próbować zajść w ciążę. Jeszcze nam się nie udało, ale nie przejmowałam się tym. Czasem potrzeba czasu, aby w końcu się udało/ Szczerze mówiąc to cieszyłam się, że na razie nam nie wychodzi. Zgodziłam się na dziecko, bo tego chciał Niall, ale sama nie byłam do końca przekonana. Może, gdy zajdę w ciążę zmienię zdanie. 

Krzątałam się po salonie robiąc porządki. Byłam sama w domu, bo Niall pojechał z Harry’m pograć w tenisa, a Lou gdzieś wyszedł. Ścierałam kurze w salonie, gdy z kuchni dobiegł hałas. Poszłam, by sprawdzić co to było.  Zobaczyłam, że na podłodze leży przewrócone pudełko z karmą, która się wysypała i Shaggy’ego zjadającego pokarm.




-Dopiero jadłeś mały – powiedziałam do psiaka.

Podniosłam pudełko, które przewrócił. Mój telefon zaczął dzwonić, więc pobiegłam, by go odebrać. Dzwoniła do mnie Jenny.

-Halo – powiedziałam, gdy odebrałam telefon.
-Hej kochana. Jesteś w domu? – zapytała Jenny.
-Jestem – odpowiedziałam.
-Będę u ciebie za pół godziny – oznajmiła przyjaciółka.
-Super, czekam
-Papa
-Papa

Odłożyłam telefon po czym dokończyłam porządki w salonie. Nim się obejrzałam moja przyjaciółka była już w moim domu. Usiadłyśmy w kuchni i zrobiłam nam po drinku. Już dawno nie spędzałam z Jenny czasu sam na sam. Zawsze byli z nami Niall albo Harry.

-Zrobiliście już dziecko? – spytała Jenny.
-Nie – odpowiedziałam.
-Nie martw się. Niedługo Wam się uda
-Chodzi o to, że ja nie jestem pewna czy chcę dziecka. Niall jest gotowy, a ja…
-Będziesz wspaniałą mamą Wendy
-Być może tak, ale chcę być chirurgiem, a dziecko mi to utrudni
-Karierę da się pogodzić z rodziną – oznajmiła Jenny.
-Nie sądzę – powiedziałam – Nie chcę potem obwiniać dziecka, że nie zostałam przez nie chirurgiem
-Wendy jeżeli nie jesteś pewna czy chcesz dziecka to powiedz to Niall’owi. Na pewno to zrozumie
-Już mu to mówiłam. Poza tym już dawno się zgodziłam. Nie chcę go rozczarować
-Nie chcesz rozczarować Niall’a, ale rozczarujesz samą siebie. Przestańcie na razie próbować. Udawaj, że boli Cię głowa albo coś
-Tak udajesz przed Harry’m? – zaśmiałam się.
-Próbuje Ci coś doradzić
-Okay, przepraszam
-Więc co zamierzasz zrobić? – spytała mnie Jenny.
-Wprowadzę celibat
-Udawaj, że jesteś na niego obrażona
-To nie będzie łatwe, bo nie potrafię się na niego złościć i pewnie zaczną się panicznie śmiać
-Musisz być twarda. Pamiętaj, żeby trzymać kolana razem – powiedziała Jenny.
-Łatwo Ci mówić. Co jeśli jego magiczna różdżka wymknie się z jeansowego więzienia?
-Musisz się mu oprzeć – oznajmiła Jenny
-Spróbuję
-Okay. Zrób nam po kolejnym drinku, a ja pokażę Ci co dla Ciebie znalazłam

Wstałam z krzesła i zrobiłam nam po drugim drinku. Jenny w tym czasie wyciągnęła z torebki teczkę podpisaną  ‘Suknie’.

-Co to ma być? – spytałam.
-Jak to co? Szukam Ci idealnej sukni ślubnej. Znalazłam kilka ładnych i chcę wiedzieć co o nich myślisz
-Niech Ci będzie – oznajmiłam.

Przyjaciółka zaczęła rozkładać na stole zdjęcia przeróżnych sukni. Każdą pokrótce opisała. Wszystkie były przepięknie i bajeczne.

Gdy oglądałyśmy suknie do domu wrócił Niall, a wraz z nim przyjechał Harry. Przyszli do kuchni i przysiedli się do nas. Niall cmoknął mnie w policzek.

-Co robicie? – spytał Harry.
-Szukamy idealnej sukni dla Wendy – odpowiedziała Jenny.
-Znalazłaś tą jedną jedyną? – zapytał mnie Niall.
-Nie. Są ładne, ale nie w moim stylu
-Trudniej jest znaleźć suknię niż narzeczonego – powiedziała Jenny.
-Poczułem się urażony – zaśmiał się Niall.
-Oglądanie sukni jest niewątpliwie fascynujące, ale może porobimy coś innego – odezwał się Harry.
-Okay. Przenieśmy się do salonu – powiedziałam – Idźcie, a ja zorganizuję jakieś przekąski i zaraz do Was dołączę

Chłopaki poszli do salonu, a Jenny zaczęła zbierać ze stołu zdjęcia sukni. Wyjęłam z szafki chipsy i ciastka po czym zaczęłam przesypywać je do misek. Jenny pomogła zanieść mi wszystko do salonu. Harry i Niall siedzieli na kanapie i oglądali mój album ze zdjęciami. Przysiadłyśmy się do nich.



-Byłaś ślicznym dzieckiem – powiedział do mnie Niall.
-Dalej jestem śliczna – zaśmiałam się.

Harry przewrócił kartkę w albumie na następną stronę i  zobaczyłam moje wspólne zdjęcie z Nikki. W oku zakręciła mi się łza.

-To twoja siostra? – spytał Harry.
-Tak – odpowiedziałam.
-Byłyście zżyte?
-Bardzo

Otarłam łzę, która spłynęła mi po policzku. Niall na mnie spojrzał i złapał mnie za rękę.

-W porządku? – zapytał ukochany.
-Tak – powiedziałam i pokiwałam głową lekko się uśmiechając.

Oparłam głowę na ramieniu narzeczonego.

-To twój dom w Chicago? – spytał Niall wskazując na moje zdjęcie zrobione przed rodzinnym budynkiem.
-Tak
-To rezydencja, a nie dom – rzucił Harry – Przypomina pałac
-Dla mnie to zwykły dom – oznajmiłam.
-Jesteś dziwna – powiedział Harry.

Podczas oglądania drugiego albumu przyjaciele znaleźli zdjęcie z moim pierwszym chłopakiem.

-Ooo. Co my tu mamy? – zaśmiał się Harry – Kto to?
-Mój pierwszy chłopak – Dylan
-Długo z nim byłaś?
-Trzy lata
-To długo – powiedział Niall – Czemu z nim zerwałaś?
-Ja przyjechałam do Londynu, a on został w Chicago. Nie było sensy dłużej tego ciągnąć
-A gdybyś nie przyjechała to na studia to bylibyście razem? – ciągnął Niall.
-Pewnie tak
-Kochałaś go?
-Gdybym go nie kochała to bym z nim nie była
-Pasowaliście do siebie – powiedziała Jenny.
-Wiem. To były fajne czasy
-Chciałabym go znów zobaczyć – oznajmiła Jenny.
-Możesz lecieć ze mną do Chicago następnym razem. No chyba, że Dylan przyleci tutaj – powiedziałam.
-Czemu miałby do nas przylecieć? – spytał Niall.
-Żeby mnie odwiedzić – oznajmiłam.
-Znasz go? – zapytał Harry Jenny.
-Tak – odpowiedziała Jenny – Kiedyś często przylatywał do Wendy. Gdy tu bywał traciłam z nią kontakt na kilka dni
-Co robiliście sam na sam? – zaśmiał się Styles.
-Dorośnij Harry – powiedziałam


***


Położyłam się z Niall’em do łóżka. Tak jak zawsze leżeliśmy na łyżeczkę.

-Kocham Cię – szepnął mi do ucha Niall.
-Ja Ciebie też
-Mogę Cię o coś spytać? – powiedział Niall.
-Jasne, że tak – odpowiedziałam.
-Dylan był twoim pierwszym? – zapytał.
-Tak, a co? Jesteś zazdrosny?
-Troszeczkę – stwierdził Niall.
-Nie masz o co
-Zawsze będę o Ciebie zazdrosny skarbie. Może jestem samolubny, ale nie chcę się tobą z nikim dzielić
-W porządku
-Ty też jesteś o mnie zazdrosna? – spytał Niall.
-Tak. Jeżeli jakaś laska zakręci się zbyt blisko Ciebie to obiecuję, że wydrapie jej oczy
-Okay

Mieliśmy właśnie iść spać, gdy do drzwi zadzwonił dzwonek.

-Kto to może być? – spytał Niall.
-Nie wiem. Może Jenny i Harry czegoś zapomnieli

Niall podniósł się z łóżka, a ja wstałam zaraz za nim.

-Nie musisz ze mną iść – powiedział chłopak.
-Ale chcę. Jeśli to będzie złodziej to pomogę Ci z nim walczyć. Mam w karate czarny krawat 

Niall zaczął się śmiać.

-Mówi się pas – oznajmił.
-Co za różnica? I tak go nie mam

Zeszliśmy po schodach i podeszliśmy do drzwi. Stanęłam za Niall’em, a on je otworzył.  Stał przed nimi wysoki szatyn.

-Dobry wieczór – powiedział nieznajomy.
-Dobry wieczór – odpowiedział Niall.
-Szukam Wendy Carter
-To ja – oznajmiłam.
-Możemy chwilkę porozmawiać? – zapytał szatyn.

Po raz pierwszy widziałam tego człowieka i nie miałam pojęcia czemu mnie szuka. Spojrzałam na Niall’a, który patrzył raz na mnie, a raz na przybysza. Był zdezorientowany tak samo jak ja.

-Dobrze, porozmawiajmy – powiedziałam.

Wpuściłam gościa do salonu i usiedliśmy na kanapie.

-Przepraszam, że Panią nachodzę. Chciałem to zrobić już dawno, ale jakoś nie miałem ku temu okazji
-Dlaczego chciał mnie Pan odwiedzić? – spytałam.
-Zapomniałem się przedstawić. Nazywam się Luke Phelps
-Bardzo mi miło, ale dalej nie rozumiem co jest powodem Pana wizyty w moim domu – powiedziałam.
-Mów mi po imieniu. Tak się składa, że jestem twoim bratem – oznajmił Luke.

Słowa chłopaka we mnie uderzyły. Żarty sobie robi? To nie mogła być prawda. Nie mam brata.

-Chyba się pomyliłeś. Ja nie mam brata – oznajmiłam.
-Jesteś córką Marka Cartera? – spytał gość.
-Tak – odpowiedziałam.

Nie miałam pojęcia skąd ma mój adres i skąd wie kto jest moim ojcem.

-Mark Carter jest również moim ojcem co oznacza, że jesteś moją przyrodnią siostrą – powiedział Luke.
-Jesteś tego pewien? – zapytałam.
-W 100%. Nie nachodziłbym Cię gdybym nie był pewien
-Przepraszam, ale nie wiedziałam, że mam brata. To dla mnie nowość – stwierdziłam.
-Rozumiem. Pewnie jesteś teraz w szoku – powiedział Luke.
-I to w ciężkim szoku – oznajmiłam.
-Nie chcę się narzucać. Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mnie bliżej poznać. Zostawię Ci swój numer i jeśli będziesz chciała to zadzwoń

Pokiwałam głową, bo ta cała sytuacji mnie przytłoczyła. Byłam zszokowana.

-Odprowadzę Pana do drzwi – powiedział Niall i wstał z kanapy.

Po kilku minutach mój ukochany wrócił do salonu i usiadł obok mnie. Schowałam twarz w dłonie, a o mnie przytulił.




-Wendy kochanie
-Nie wiem co mam myśleć – powiedziałam.
-Może powinnaś zadzwonić do taty. Powinien wiedzieć coś na ten temat
-Chyba nie jestem w stanie tego zrobić – oznajmiłam – Nie jestem pewna czy mogę jeszcze ufać rodzicom
-Co zamierzasz zrobić w związku z bratem? Zadzwonisz do niego? – spytał Niall.
-Nie wiem. Jestem zagubiona. Jeszcze godzinę temu nie miałam rodzeństwa i  nie wiem czy chcę go bliżej poznać – powiedziałam.
-Nie potrafię sobie wyobrazić jak się teraz czujesz skarbie, ale myślę, że jeśli nie dasz szansy sobie i Luke’owi to będziesz tego żałowała. Spotkaj się z nim. Lepiej się poznacie i może go polubisz – stwierdził Niall.
-A jeśli nie znajdę z nim wspólnego tematu? – zapytałam.
-Znajdziesz. Jeśli jest twoim bratem to na pewno się dogadacie
-Nie wiem co robić – oznajmiłam.
-Przemyśl to sobie Wendy. Jeżeli nie będziesz chciała się z nim spotkać to trudno, ale myślę, że warto – powiedział Niall – Jeśli będziesz chciała to pojadę z tobą, gdy zdecydujesz się z nim spotkać
-Dziękuję kochanie
-Nie ma za co słońce

Niall pocałował mnie w głowę. Był jedyną osobą, której mogłam ufać. Moja rodzina po raz kolejny coś przede mną ukryła. Straciłam do nich swoje zaufanie. Miałam dość ciągłego okłamywania mnie i to przez tak bliskie mi osoby.


---------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy.
Boom. Tak więc Wendy ma brata, o którym nie wiedziała. Zaskoczyłam Was tym co?
Jak zawsze proszę o Wasze opinie pozostawione w komentarzach  i na twitterze #OneLoveNiallFF
Do następnego. Buziaki :* @Mrs_Hazza94

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 3

Rozdział 3


„Ważna decyzja”


#Niall

Rano moja księżniczka obudziła mnie swoimi pocałunkami. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jej uśmiechniętą twarz.

-Wszystkiego najlepszego misiu – powiedziała Wendy i pocałowała mnie.
-Dziękuję kochanie
-Dla Ciebie wszystko. Zarezerwowałam dla Ciebie cały dzień, a wieczorem będzie impreza
-Będzie tort? – zapytałem.
-Oczywiście. Jak to na urodzinach. Będzie też mnóstwo alkoholu i przekąsek – odpowiedziała Wendy.
-A balony będą?
-Będą. Przygotowałam też konfetti
-Lepiej bez konfetti, bo może wpaść do tortu – powiedziałem i zacząłem się śmiać.
-Jesteś niemożliwy. Schodzisz na śniadanie czy przynieść Ci je do łóżka – spytała moja księżniczka.
-Schodzę. Umówiłem się z Harry’m na golfa
-Myślałem, że spędzisz ten dzień ze mną – mina Wendy posmutniała.
-Obiecuję, że jak wrócę będę tylko twój. Może zaczniemy pracować nad projektem
-Jakim projektem? – zapytała Wendy.
-Mówię o dziecku. Obiecałaś, że porozmawiamy o nim kiedy wrócimy z wakacji – powiedziałem.
-Niall
-Jestem gotowy, by zostać tatą
-Ale ja nie jestem gotowa. Jeszcze nie teraz
-A kiedy? – spytałem.
-Poczekajmy jeszcze trochę. Nie mówię, że w ogóle nie chcę dziecka. Po prostu nie chcę go teraz
-Więc kiedy dokładnie
-Za kilka lat
-Nie chcę czekać kilku lat – oznajmiłem.
-A ja nie chcę go teraz. Dziecko oznacza dwa lata niedosypiania i kupy
-Więc pójdziemy na kompromis
-Niby jaki? To ja będę musiała nosić to dziecko i wziąć urlop macierzyński. Wszystko będzie na mojej głowie. Wiem, że mi pomożesz, ale to mnie przeraża. Więc nie. Na razie nie chcę dziecka – powiedziała moja księżniczka.
-Wendy
-Powiedziałam nie

Wendy wstała i wyszła z sypialni. Rozumiałem ją, ale chciałem też, żeby ona zrozumiała mnie. Podniosłem się i poszedłem się ubrać, bo za pół godziny miałem spotkać się z Harry’m. Gra w golfa pozwoli mi się odprężyć i wszystko przemyśleć.


***


Pojechałem po Harry’ego i razem wybraliśmy się na pole golfowe. Zabraliśmy z bagażnika kije po czym pojechaliśmy wózkiem golfowym do pierwszego dołka.

-Pokłóciłem się z Wendy – powiedzie działem, gdy Harry uderzył pierwszą piłeczkę, która wpadła do dołka.
-O co wam poszło? – spytał przyjaciel.
-O dziecko
-To poważna sprawa. Jakieś konkrety?
-Wendy uważa, że nie jest gotowa na dziecko
-Więc poczekaj, aż będzie. Co Ci zależy? – zapytał Harry.
-Ona chcę poczekać kilka lat, a ja nie chcę czekać – powiedziałem.
-Ale to Wendy będzie musiała być w ciąży, nie ty. Jeśli potrzebuje czasu to jej go daj. Kiedyś w końcu zostaniecie rodzicami i będziecie szczęśliwi. Nie zmuszaj jej do dziecka już teraz
-Nie zmuszam jej. Po prostu liczyłem na to, że będzie chciała tego co ja
-Przecież nie powiedziała, że nie chce dziecka. Mówiła tylko, że chce poczekać
-Liczyłem na jakąś rade od ciebie – powiedziałem.
-Kup jej psa – powiedział Harry.
-Co? – zapytałem.
-Dziewczyny lubią szczeniaki. Może gdy Wendy zobaczy psa zapragnie dziecka
-Co ma pies do dziecka? – spytałem, bo nie rozumiałem logiki Harry’ego.
-Szczeniaki są urocze tak jak małe dzieci
-I pies ma ją przekonać do dziecka? – zapytałem.
-Tak myślę. Może jej hormony się odezwą i się zgodzi
-Może masz racje – powiedziałem.
-Mówię Ci. To zadziała
-Dokończymy grę kiedy indziej. Muszę kupić psa


***


Wszedłem do domu i zobaczyłem, że Wendy pompuje balony razem z Louis’em. Odłożyłem torbę z kijami do golfa i do nich podszedłem.

­-Wendy chcę Cię gdzieś zabrać – powiedziałem.



-Gdzie? – spytała.
-To niespodzianka – oznajmiłem.
-To ty masz dziś urodziny nie ja
-Jeśli nie chcesz jechać to powiedz
-Daj mi 10 minut
-Dziękuję

Wendy poszła na górę, a ja usiadłem na kanapie.

-Słyszałem, że się pokłóciliście – powiedział Lou.
-Mamy po prostu inne zdanie na pewien temat
-Wendy mi powiedziała – oznajmił Louis.
-W porządku. Jesteś jej przyjacielem, a ona pewnie potrzebowała z porozmawiać z kimś kto nie będzie na nią naciskał w związku z dzieckiem
-Nie powiedziała, że na nią naciskasz. Była smutna, że nie jest gotowa, by dać Ci dziecko
-Kocham ją najmocniej na świecie i wiem, że ona kocha mnie. Z dzieckiem czy bez jestem z nią szczęśliwy

Wendy zeszła na dół, a ja wstałem z kanapy.

-Możemy jechać – powiedziała.
Poszliśmy do garażu i wsiedliśmy do auta.
-Powiesz mi gdzie jedziemy? – spytała Wendy.
-Chcę Ci zrobić niespodziankę – oznajmiłem.
-Niech Ci będzie

Pojechaliśmy do hodowli psów. Zaparkowałem auto dwie przecznice wcześniej, żeby Wendy niczego się nie domyśliła. Wziąłem ze sobą bandankę, żeby móc zawiązać jej oczy.

-Czemu zasłaniasz mi oczy?
-Żebyś nie podglądała
-Tego się domyśliłam
-Więc po co się pytasz? – spytałem retorycznie.

Przewiązałem jej na głowie bandankę i poprowadziłem ją do hodowli.

-Gdzie jesteśmy?
-Za chwilę się dowiesz

Weszliśmy do budynku, gdzie było pełno szczeniaków. Stanąłem przed boksem z małymi labradorami i odwiązałem Wendy opaskę.

-Niespodzianka

Wendy otworzyła oczy i uśmiechnęła się na widok piesków.

-Jakie słodkie psiaki

Weszła za barierkę, która sięgała jej do kolan i przykucnęła przy pieskach, które do niej podbiegły.

-Kupmy jednego z nich – powiedziałem.
-Jesteś pewny? – zapytała Wendy biorąc jednego psiaka na kolana.
-Tak
-Zgoda – uśmiechnęła się Wendy – Którego weźmiemy?
-Może tamtego – wskazałem na pieska w rogu, który do nas nie podszedł i właśnie sturlał się z kojca, w którym leżał. Był grubszy niż inne i wyglądał na leniwego.
-Zdecydowanie tego – zgodziła się ze mną Wendy.

Wstała i podeszła do wybranego psiaka.

-Chodź do mnie maluszku – powiedziała, gdy brała psa na ręce – Ale jesteś kochany. Zaraz zabierzemy Cię do twojego nowego domku malutki

Podszedł do nas właściciel hodowli i przywitał się z nami.

-Możecie go państwo zabrać już dzisiaj. Nigdy nie widziałem bardziej leniwego psa
-Będzie mu u nas dobrze – powiedziałem.

Kupiliśmy pieska i pełno innych rzeczy w tym: obróżkę, smycz, kojec, zabawki i karmę. Wendy wyglądała na szczęśliwą.

Wróciliśmy z powrotem do auta i usiedliśmy na siedzeniach.

-Nie spodziewałam się, że wrócimy do domu w trójkę – oznajmiła Wendy.
-Dlatego to była niespodzianka
-Dziękuję Niall
-Nie ma za co kochanie
-Coś mi mówi, że to był swego rodzaju podstęp – powiedziała Wendy.
-Okay. Przyłapałaś mnie – oznajmiłem.

Wendy położyła twarz na moim policzku i popatrzyła prosto w moje oczy.

-Kocham Cię Niall i wiem, że dziecko jest dla ciebie ważne. Możemy zacząć próbować

Po jej słowach na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

-To znaczy, że się zgadzasz? – spytałem dla pewności.
-Tak. Po rozmowie z Lou zrozumiałam, że tak naprawdę nigdy nie będzie odpowiedniego czasu na dziecko. Zacznijmy próbować i zobaczymy co z tego wyjdzie
-Dziękuję skarbie – powiedziałem.

Przybliżyłem swoją twarz do twarzy Wendy i pocałowałem ją. Gdy to robiłem psiak który siedział na kolanach u mojej księżniczki zaczął pchać głowę między nasze twarze.

-Co robisz mały? – spytała Wendy.
-Chyba jest zazdrosny – powiedziałem.
-Wiesz, że tak samo będzie z dzieckiem
-Jakoś damy radę
-Musimy wymyślić mu jakieś imię – oznajmiła Wendy.
-Jakieś propozycje? – zapytałem.
-Nie
-Może Shaggy – zaproponowałem.
-Shaggy. Podoba mi się – zgodziła się ze mną Wendy.
-A więc Shaggy

Byłem szczęśliwy, że kupiliśmy Shaggy’ego i że Wendy zgodziła się na dziecko. Było to dla mnie bardzo ważne.

Gdy wróciliśmy do domu Louis dalej pompował balony, które wypełniły cały salon.

-Nie mam już siły pompować balonów – oznajmił Lou. Spojrzał w naszą stronę i zobaczył psa – Kupiliście go?
-Tak – odpowiedziałem jednocześnie z Wendy.

Louis do nas podszedł i pogłaskał psiaka.

-Cześć kolego – powiedział Tomlinson.
-Nazwaliśmy go Shaggy
-Fajnie

Wendy puściła psa na podłogę i mały zaczął chodzić po salonie. Gdy psiak doszedł do kanapy zostawił obok niej niespodziankę.

-Ups – powiedziała Wendy.
-Kto to sprzątnie? – spytał Lou.
-Ja – oznajmiłem ciężko wzdychając.
-Trenuj zanim zostaniesz tatą i będziesz paprał się w pieluchach – rzuciła Wendy.
-Doszliście do porozumienia? – zapytał Lou.
-Tak
-Jak wy to robicie? Zawsze się kłócicie, a za chwilę już jesteście pogodzeni
-Bo nie potrafimy być na siebie źli – powiedziała Wendy.
-Będziecie dobrymi rodzicami – stwierdził Louis.
-Wiemy – przyznałem.


***


Wieczorem dom zaczął wypełniać się ludźmi. Wendy zaprosiła na moje urodziny sporo osób ze szpitala. Zanim zeszliśmy na dół do gości Wendy dostała lekkiego bzika. Stała po środku naszej sypialni z Shaggy’m na rękach.

-Nie chcę zostawić go tu samego – powiedziała.
-Nic mu nie będzie – oznajmiłem.
-Jest malutki
-Musimy przyzwyczaić się do tego, że będzie sam. Jutro pójdziemy do pracy i zostanie sam. Poradzi sobie – powiedziałem.
-Okay. Zostawimy go tu samego, ale jeśli coś mu się stanie to będzie twoja wina – rzuciła Wendy.
-Dobrze kochanie – zgodziłem się – Chodź już

Zeszliśmy na dół i dołączyliśmy do gości na imprezie. Przywitałem się z kilkoma osobami ze szpitala. Po środku salonu stała grupka moich przyjaciół i George. Moja księżniczka pociągnęła mnie za rękę. Przez chwilę zastanawiałem się po co Shelley przyszedł na moją imprezę urodzinową. Przecież nawet się nie lubiliśmy. Zaprosiła go Wendy, więc pewnie chciał zyskać jej względy i to było pewnie przyczyną jego zjawienia się tutaj. Czułem, że Shelley nie przestał kochać Wendy co wyzwalało we mnie nienawiść do niego. Gdy podeszliśmy do przyjaciół wszyscy wrzasnęli:

-100 lat!!!
-Dzięki – powiedziałem.
-Słyszałem, że kupiliście psa – rzucił Harry.
-Tak – odpowiedziałam.

Nikt inny poza mną i Harry’m nie wiedział, że to on doradził mi kupno psa i lepiej, żeby tak pozostało.

-Gdzie on jest? – spytała Jenny.
-Na górze
-Chcę go zobaczyć - powiedziała.
-Później – oznajmiła Wendy.
-Okay

Wziąłem dwa piwa ze stolika, który stał obok nas i podałem jedno Wendy. Poszliśmy razem zatańczyć. Impreza była całkiem udana i muszę przyznać, że bawiłem się świetnie


***


Gdy wszyscy goście opuścili już dom było już strasznie późno. Powlekłem się z Wendy do sypialni. Ujrzeliśmy w niej śpiącego Shaggy’ego, a wokół niego leżało kilka butów. Jak się okazało pogryzionych. Wendy nie zamknęła szafy i psiak wyjął z niej sobie bo chciał.

-Moje ulubione buty -  powiedziała Wendy – Odgryzł mi kokardkę

Zacząłem się głośno śmiać.

-Bardzo śmieszne – skomentowała zezłoszczona Wendy.
-No co? – spytałem zanosząc się głośnym śmiechem.
-Skoro taki z Ciebie śmieszek to Shaggy zostawił obok łóżka bombę – rzuciła Wendy.



Natychmiast zrzedła mi mina i przestałem się śmiać. Poszedłem posprzątać niespodziankę, a Wendy posprzątała buty.

Były to chyba najlepsze urodziny w moim życiu. Nie chodzi mi o imprezę tylko o decyzje jakie podjąłem razem ze swoją księżniczką. Miałem nadzieję, że w moje następne urodziny będzie już z nami maluszek.


---------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy.
Dziękuję za wasze opinie pozostawione w komentarzach J #OneLoveNiallFF
Buziaki :* @Mrs_Hazza94