poniedziałek, 19 października 2015

Rozdział 22

Rozdział 22

„Siła bólu”


#Wendy

Siedziałam przy oknie i wpatrywałam się w uderzające o szybę krople deszczu. Po pięciu latach mieszkania w Londynie przyzwyczaiłam się już do tej ponurej pogody. Przykryłam się kocem, a w rękach trzymałam książkę. Nie mogłam się jednak skupić na czytaniu powieści, bo strasznie się martwiłam. Dokładnie za godzinę w jednym z chicagowskich szpitali miała się rozpocząć operacja mojej mamy. Wciąż myślałam o tym jak przeprowadzana jest operacja, którą przejdzie dziś moja mama. W mojej głowie tworzyły się obrazy tego jak neurochirurg krok po kroku wykona zabieg usunięcia guza. Bycie chirurgiem nie pomaga, kiedy bliską Ci osobę czeka operacja, a ty dokładnie znasz jej przebieg oraz ryzyko, które może wystąpić. Co chwilę zerkałam na telefon, by sprawdzić godzinę. Miałam wrażenie, że im częściej sprawdzam godzinę tym wolniej upływa czas. Usłyszałam jak Niall wchodzi do sypialni, więc odwróciłam głowę w stronę drzwi. Chłopak trzymał w jednej ręce kubek z gorącym napojem, a w drugiej talerz ze stertą pączków. Uśmiechnęłam się na ich widok.

-Mniam – powiedziałam, gdy podał mi talerz.

Wzięłam od niego kubek z gorącą herbatą malinową i postawiłam go na parapecie.

-Dziękuję miśku – Niall stanął obok mnie i objął mnie ręką – Jedno pytanie: Czemu są tu tylko trzy pączki? – zapytałam.
-A potrzeba Ci więcej? – spytał Niall uśmiechając się.
-Tak! – oznajmiłam z powagą.
-Kupię więcej jak będę wracał z pracy – obiecał Niall.
-Dzięki – uśmiechnęłam się.
-Może powinienem z tobą zostać – zaproponował Niall kucając przy mnie i zakładając pasemko moich włosów za ucho.
-Nie trzeba – oznajmiłam – Dam sobie radę

Niall przyglądał mi się dokładnie przez dłuższy czas. Wstał i cmoknął mnie w czoło. Wiedziałam, że gdyby mógł to zostałby ze mną w domu, ale miał dyżur w szpitalu, a w dodatku miał dziś wykonać swoją pierwszą samodzielną operację. Byłam z niego niesamowicie dumna. Chciałam być na galerii podczas zabiegu Niall’a i mu kibicować lub stać obok niego i asystować mu, ale za bardzo denerwowałam się operacją mamy.

-Gdybyś czegoś potrzebowała to Louis jest w domu – powiedział Niall.
-Okay – napiłam się łyka herbaty.
-Chciałbym z tobą  zostać Wendy – oznajmił Niall.
-Masz dziś swoją pierwszą operację solo. To ja powinnam przy tobie być – stwierdziłam.
-Postaram się wrócić jak najszybciej – obiecał Niall – Daj mi znać, gdybyś wiedziała coś o mamie
-Pewnie – powiedziałam – Powodzenia na operacji – dodałam.
-Poradzę sobie – oznajmił Niall prostując się na nogach.
-Wiem doktorze Horan – uśmiechnęłam się.

Chłopak pocałował mnie na pożegnanie po czym zgarnął z łóżka sportową torbę. Pomachałam mu, a on odmachał i wyszedł z pokoju. Zjadłam pączka z malinowym nadzieniem i wypiłam herbatę. Im dłużej wpatrywałam się w padający deszcz tym bardziej chciało mi się spać. Przydałaby mi się teraz kawa, ale w głowie od razu usłyszałam głos Niall’a, który mówi, że kawa w ciąży to nienajlepszy pomysł. Czasem to, że jest lekarzem naprawdę mnie denerwowało. Nieustannie pilnował tego co jem i tego z czego składa się dany produkt. Czasami miałam ochotę już urodzić i powiększyć w końcu dynastię Horanów. Ziewnęłam, a oczy zaszkliły mi się łzami. Przetarłam je rękawami od bluzy. Tata przysłał mi smsa, że operacja mamy już trwa co spowodowało, iż moje dłonie zaczęły się pocić. Bałam się tego, że ją stracę i to teraz, kiedy wreszcie zaczęłyśmy się dogadywać. Po pokoju rozległo się pukanie, a po chwili drzwi się otworzyły.

-Cześć mamuśka – powiedział Louis i wszedł do środka po czym bezceremonialnie rzucił się na łóżko moje i Niall’a.
-Cześć – odpowiedziałam cicho.
-Przyszedłem dotrzymać Ci towarzystwa – oznajmił Lou.
-To super – powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
-I pogadać – dodał Louis.

Przyjrzałam się przyjacielowi. W jego głosie dało się dostrzec przygnębienie. Chyba coś go gryzło, a ostatnio nie mieliśmy okazji, by ze sobą porozmawiać.

-Co jest? – spytałam odwracając się w jego stronę.
-Rozmawiałem z Gemmą i ona nie chce ze mną zamieszkać – powiedział Louis.

Miałam wrażenie, że Louis chciał wyrzucić to z siebie już dawno, bo wypowiedział te słowa bardzo szybko.

-Powiedziała Ci dlaczego nie chce? – spytałam, bo to dość istotny szczegół.
-Uważa, że to nie jest konieczne. Przynajmniej na razie – odpowiedział Louis.
-Musisz dać jej trochę czasu – stwierdziłam – My ciężarne często mamy rozchwianie emocjonalne i lepiej nie podejmować w tym stanie poważnych życiowych decyzji – powiedziałam.
-Czy ty myślałaś o tym, żeby zostać psychiatrą? – zapytał mnie Louis.
-Nie – odpowiedziałam – Zdecydowanie wolę kroić serca, a raczej je naprawiać
-Chodzi o to, że ona nosi moje dziecko Wen. Chciałbym być przy niej 24/7. Boję się, że jeżeli coś, by się jej stało to mnie przy niej nie będzie – powiedział Louis.

Tomlinson stał się bardzo odpowiedzialny, od kiedy dowiedział się, że będzie ojcem. Dobrze, że w końcu wydoroślał, bo kiedyś często zachowywał się jak dziecko.

-Gemma  mieszka z Harry’m, więc gdyby się cos stało to on się nią zajmie – powiedziałam szybko analizując sytuację.
-Ale to ja jestem ojcem jej dziecka – oznajmił trochę oburzony Lou – Ty i Niall jesteście małżeństwem. Chyba tak powinno to wyglądać

Myślałam przez chwilę nad słowami Louis’a. Może i miał trochę racji, ale nie do końca się z nim zgadzałam.

-Louis ważne jest to czy się kochacie, a nie to czy jesteście małżeństwem – stwierdziłam biorąc drugiego pączka – Nieważny jest papierek, ale uczucie jakim się darzycie
-Masz rację – powiedział Louis – Poczekam, aż Gemma będzie gotowa



-Cieszę się, że mogłam pomóc – uśmiechnęłam się.

Wstałam, by rozprostować kości. Czasami bolał mnie kręgosłup, bo mój brzuch robił się coraz większy, ale nie narzekałam. Starałam się dostrzegać tylko pozytywy ciąży, choć czasem miałam już dosyć.

-Przesuń się! – powiedziałam do Louis’a.

Chłopak położył się po stronie, gdzie zwykle spałam, a ja ułożyłam się na plecach obok niego. Zaczęliśmy rozmawiać o piłce nożnej, bo był to jeden z naszych ulubionych tematów. Oczywiście Louis skupiał uwagę na technice i stylu gry piłkarzy, a ja na tym, który jest przystojniejszy. Co jakiś czas wysyłałam do taty smsy, by dowiedzieć się co z mamą.


#Niall

Skończyłem właśnie przeprowadzać swoja pierwszą samodzielną operację. Podczas niej nie doszło do żadnych komplikacji i wszystko poszło jak z płatka. Na bloku operacyjnym czułem się tak jakbym miał wszystko pod kontrolą. Kiedy stoisz na sali operacyjnej nad pacjentem cały zgiełk świata i wszystkie zmartwienia znikają. Liczy się tylko to, by ocalić ludzkie życie, które ma się we własnych rękach.

Gdy jechałem do domu dostałem wiadomość od Louis’a. Otworzyłem ją i przeczytałem:

„Wracaj do domu, Wendy”

Wiedziałem, że nie oznacza to nic dobrego. Natychmiast wcisnąłem pedał gazu, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Louis mógł zamieścić w wiadomości więcej szczegółów. Dwadzieścia minut później otworzyłem drzwi od domu. Na dole nie zastałem nikogo poza Shaggy’m, więc wbiegłem na górę. Byłem pewny, że znajdę Wendy w sypialni. Stanąłem we framugach od naszego pokoju i zobaczyłem, że moja księżniczka leży na łóżko. Płakała, a jej ciało drżało.

-Wendy skarbie – powiedziałem, a ona popatrzyła w moją stronę i usiadła na łóżku.

Podbiegłem do niej i ją przytuliłem.

-Moja mama Niall – zaszlochała Wendy – Ona umarła

Wendy zaniosła się rozpaczliwym płaczem. Strata matki była dla niej olbrzymim ciosem. Oparła głowę na mojej klatce piersiowej, a ja ją objąłem. Wendy potrzebowała teraz mnie i mojego wsparcia. Wiedziałem, że nic nie zdoła jej teraz pocieszyć. Jedyne co mogłem zrobić to być przy niej. Pocierałem dłońmi plecy Wendy i pozwoliłem się jej wypłakać. Moja koszulka robiła się mokra od jej łez, ale nie obchodziło mnie to.

Dochodziła północ. Wendy zasnęła, więc przykryłem ją kocem. Z daleka można było dostrzec, że ma napuchnięte powieki. Cmoknąłem ją w czoło i zgasiłem światło. Zszedłem na dół, by napić się wody i coś zjeść, bo cały dzień nie miałem nic w ustach. Przy stole w kuchni siedzieli Louis, Harry, Gemma oraz Jenny. Nie rozmawiali ze sobą. Na drewnianym blacie stały przed nimi kubki z kawą, a w przypadku Gemmy z herbatą. Kiedy wszedłem do kuchni wszyscy na mnie spojrzeli. Wiedziałem, że oczekują ode mnie informacji na temat tego jak czuje się Wendy.

-Ona jest……jest załamana – powiedziałem.

Przyjaciele utkwili wzrok tam, gdzie patrzyli przed moim przyjściem. Nalałem sobie do szklanki wody, a do mikrofali wrzuciłem gotowe zapiekanki. Usiadłem na jednym z dwóch wolnych krzeseł przy stole. W domu panowała cisza wypełniona żalem i współczuciem. Nawet zwykłe chrząknięcie Harry’ego zdawało się brzmieć nienaturalnie głośno.

-Nie musicie tu siedzieć – powiedziałem szeptem – Zaopiekuję się nią
-Nigdzie nie idziemy! – oświadczyła zdecydowanie Jenny.

Mikrofala zadzwoniła co spowodowało, że Shaggy zaczął głośno szczekać. Pomyślałem, że cały ten hałas może obudzić Wendy. Wyjąłem z mikrofalówki zapiekanki i usiadłem przy stole. Gdy zjadłem posiłek odstawiłem talerz do zlewu. Tak jak przypuszczałem głośne szczekanie psa obudziło Wendy. Weszła do kuchni i rozejrzała się po pomieszczeniu po czym usiadła przy stole. 



Mrużyła oczy, bo intensywne światło ją w nie raziło. Wlałem jej do szklanki soku wieloowocowego i postawiłem ją przed nią. Przyjaciele patrzyli na Wendy ze współczuciem. Usiadłem obok niej i wziąłem jej dłoń w swoją splatając nasze palce. Wendy wpatrywała się w blat stołu, ale myślami była gdzieś daleko. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć i czy w ogóle się odezwać.

-Rano mamy dyżur – odezwała się niespodziewanie Wendy – Powinniście się trochę przespać przed pracą

Jakie to było typowe dla mojej księżniczki. Mimo, iż sama cierpiała to martwiła się o innych.

-Chcemy z tobą zostać – powiedziała Jenny.
-Chcę być sama – oznajmiła Wendy.

Oparła łokcie na stole po czym zabrała rękę, za którą ją trzymałem i zasłoniła twarz dłońmi. Żadne z naszych przyjaciół nie ruszyło się jednak z miejsca.

-Może chcesz się położyć kochanie? – zaproponowałem
.
Wendy pokręciła przecząco głową. Położyłem dłoń na jej plecach i delikatnie je pocierałem.

-Muszę lecieć do Chicago – odezwała się ponownie Wendy – Natychmiast

Latanie w ciąży nie było dobrym pomysłem, ale wiedziałem, że nie ma się o co spierać. Wendy musiała pożegnać się ze swoją mamą, a ja miałem zamiar lecieć razem z nią. Nie zostawię jej samej w tych trudnych dla niej chwilach.

-Lecę z tobą – oznajmiłem, a Wendy na mnie spojrzała.
-Ja też polecę – powiedziała Jenny.
-Jestem Wam wszystkim wdzięczna za to co dla mnie robicie – oznajmiła Wendy.
-Jesteśmy tu dla Ciebie – powiedziała Gmma.

Wendy przez chwilę się nad czymś zastanawiała, a następnie wstała od stołu.

-Pójdę zarezerwować bilety na samolot – powiedziała i wyszła z kuchni.



Poszedłem za nią, bo nie chciałem, by była teraz sama.


*** Miesiąc później ***


Wszedłem do sali pacjenta razem z Wendy i Gemmą. Odkąd wróciliśmy z Chicago z pogrzebu Pani Carter, Wendy nieustannie pracowała. Praktycznie nie wychodziła ze szpitala i nie chciała słyszeć o urlopie macierzyńskim. Praca była dla niej czymś w rodzaju odskoczni. Miała bardzo dużo zabiegów i operacji podczas, których mogła zapomnieć choć na chwilę o bólu, który wciąż odczuwała po stracie mamy. Próbowałem przekonać ją do pójścia na urlop, ale każda taka rozmowa kończyła się naszą kłótnią. W końcu przestałem poruszać ten temat.

Gemma zreferowała kartę pacjenta, a Wendy zbadała go swoim czerwonym stetoskopem.

-Czy ta operacja naprawdę jest konieczna? – zapytał pacjent, który był wyraźnie przestraszony czekającym go zabiegiem.
-A lubi Pan oddychać? – zapytała z sarkazmem Wendy wpisując coś do karty.
-Niestety jest ona konieczna – oznajmiłem pacjentowi.

Opuściliśmy we trójkę salę. Gemma gdzieś się oddaliła, a Wendy zaczęła szukać w recepcji innej karty.

-Wendy nie możesz się tak odzywać do pacjenta – upomniałem ją.
-Nie pouczaj mnie – odpowiedziała Wendy – Ja Ci nie mówię co masz robić

Wendy znalazła kartę, którą szukała i poszła do kolejnego pacjenta. Zacząłem się o nią martwić. Zawsze była pełna empatii dla pacjentów, a teraz zachowywała się tak jakby na niczym jej nie zależało i wszystko było jej obojętne.

***

Siedziałem na ławce przed szpitalem. Musiałem odetchnąć świeżym powietrzem po całym dniu na Sali operacyjnej. Byłem zmęczony i najchętniej wróciłbym do domu. Dołączył do mnie Harry, który przyniósł mi kawę.

-Dzięki – powiedziałem.
-Twoja żona właśnie wyrzuciła mnie z sali operacyjnej – poinformował mnie Harry.

Wyznanie Harry’ego wcale mnie nie zdziwiło. Wendy chciała mieć ostatnio nad wszystkim kontrolę i nie przejmowała się tym, że krzywdzi przy tym innych.

-Mam wrażenie, że moja Wendy gdzieś zniknęła – stwierdziłem po czym uiłem trochę kawy.
-Może zachowuje się tak, bo nie jest do końca zaspokojona seksualnie – powiedział Harry.
-Odkąd wróciliśmy z Chicago prawie nie wychodzimy z sypialni – oznajmiłem – Chyba próbuje sobie poradzić w ten sposób z żałobą
-A ty masz dość bzykania jej? – zapytał Harry.
-Mam dość tego, że zachowuje się tak jakby nic nie czuła – oznajmiłem.
-Może chce w ten sposób stłumić cierpienie – stwierdził Harry.
-Nie powinna zagłuszać bólu, bo z reguły wiem, że powróci on ze zdwojoną siłą – powiedziałem.
-Musisz z nią porozmawiać – poradził Harry – I to szczerze
-Wiem o tym – oznajmiłem.
-Przetrwacie to – stwierdził Harry – Jak wszystko

Wypiłem resztę kawy, którą przyniósł mi Harry. Czekało mnie jeszcze kilka godzin dyżuru.

-Doktorze Horan – zobaczyłem biegnącą w kierunku nas Parisę. Dziewczyna stanęła przed nami i ciężko dysząc powiedziała – Doktor Carter ma skurcze

Wrzuciłem kubek do kosza i pobiegłem jak najszybciej do środka. Było za wcześnie na to, by dzieci się urodziły, bo Wendy była dopiero w szóstym miesiącu ciąży.


---------------------------------------------------------------
Jak tam wasze wrażenia?
Dziękuję za Wasze opinie pozostawione w komentarzach  #OneLoveNiallFF

Buziaki :* @Mrs_Hazza94

5 komentarzy:

  1. Co ty zrobiłaś?! Jestem w szoku. Dopiero co Wendy naprawiła swoje relacje z mamą i wszystko zaczęło się układać, a teraz ona U M A R ŁA. Dlaczego???? Powiedz,że to tylko senny koszmar. Plz . No weź, Wen tyle się nacierpiała w życiu. Jeszcze chcesz zabić Horaniątka. :(( Jest mi teraz smutno choć to tylko ff,ale dla mnie ono nie jest zwykłym ff @angelharry99

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :)
    Jejku, jak mi szkoda Wendy :(
    Mam nadzieję, że nic poważnego nie stanie się jej ani dzieciom. Myślę, że to z powodu tego stresu związanego ze stratą matki i tym, że tak bardzo rzuciła się w wir pracy.
    Do następnego - @zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG! Przykro mi sie zrb z powodu smierci mamy Wendy...dopiero co sie pogodziły 😞 Wystraszyłam sie tych skurczy Wendy, bo 6 miesiąc to naprawde wczesnie! Mam nadzieje, że nie straci dzieci 🙊 @Malik_myhusband

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda me Wendy musi teraz bardzo cierpieć :( Na szczęście ma Nialla i prawdziwych przyjaciol na których wsparcie może liczyć. Mam nadzieję że ty tylko skurcze a nie przychodzące na świat tak wcześnie dzieci.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Buziaki _@dominika1993_

    OdpowiedzUsuń
  5. OOO masz całe wiadro nieszczęść prosto na Horanów:) czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :*

    OdpowiedzUsuń