poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział 27

Rozdział 27

„Szczęśliwego Nowego Roku”


#Wendy

Zostałam wypisana ze szpitala dwa tygodnie po urodzeniu się dzieci. Niestety bliźniaki musiały jeszcze w nim zostać, bo cały czas przebywały w inkubatorach. Ja i Niall codziennie przesiadywaliśmy na oddziale noworodkowym. Nie chciałam zostawiać swoich maleństw samych ani na chwilę, ale nie mogłam przez cały czas przebywać na oddziale. Gdy mnie i Niall’a nie było przy dzieciach zostawali z nimi nasi przyjaciele. Byłam im wdzięczna za to, że pomagają nam w każdy możliwy sposób.

Pewnego październikowego popołudnia, kiedy ja i Niall odwiedzaliśmy nasze maluszki, doktor Robbins przyszła, by z nami porozmawiać. Lekarka poświęcała bardzo dużo swojego czasu i wysiłku na to, by pomóc bliźniakom w prawidłowym rozwijaniu się.

-Państwo Horan, dzień dobry – przywitała nas doktorka, po czym zaczęła sprawdzać szpitalne karty dzieci, by zapoznać się z nowymi wynikami badań.

Przez półtora miesiąca pobytu w szpitalu dzieci znacznie urosły. Zarówno Betsy, jak i Noah ważyli już ponad dwa kilko.

-Kiedy będziemy mogli zabrać je w końcu do domu? – zapytał Niall, który był już zmęczony ciągłym kursowaniem między domem, a szpitalem.

Chłopak się nie uskarżał, ale wiedziałam, że jest już tym wszystkim wycieńczony.

-Myślę, że może to nastąpić już dzisiaj, jeżeli maluchy pomyślnie przejdą test nosidełka – powiedziała doktor Robbins.
-Jaki test? – spytał Niall, bo nie miał zielonego pojęcia, co to takiego jest.
-Muszą wytrzymać przez godzinę w nosidełku bez bezdechu i tachykardii – wyjaśniłam mężowi.
-Poradzą sobie – oznajmił z przekonaniem Niall patrząc na dzieci.
-W dodatku będą cały czas pod opieką lekarzy, więc nie widzę przeciwwskazań na ich wyjście ze szpitala – dodała Robbins.

Niall poszedł do auta po nosidełka dla naszych maluszków. Odkąd bliźniaki się urodziły woził je w samochodzie, bo każdego dnia mieliśmy nadzieję, że będziemy mogli zabrać dzieci do domu. Tego dnia wreszcie możemy zabrać je ze sobą. Gdy Niall wrócił na oddział położyliśmy dzieci w nosidełkach. Przez całą godzinę razem z Niall’em trzymaliśmy za nasze maluchy kciuki. W międzyczasie dołączyli do nas Jenny, Harry oraz Louis, którzy mieli dyżur w szpitalu i  na chwilę do nas zajrzeli. Kiedy upłynęła godzina z radości podskoczyłam do góry, po czym przytuliłam Niall’a. Dzieci pomyślnie przeszły test nosidełka, co oznaczało, że możemy je zabrać do domu. Wreszcie będziemy normalną i szczęśliwą rodziną.



***

Weszliśmy do domu. Niall trzymał w rękach oba nosidełka. Kiedy tylko zamknęłam za nami drzwi, Shaggy przybiegł, by się z nami przywitać. Pies był już bardzo duży i silny. Pogłaskałam zwierzaka pa grzbiecie, po czym złapałam go za obrożę, bo bałam się, że pies skoczy na ukochanego i coś stanie się maluchom. Niall zaniósł dzieci do salonu i postawił nosidełka na stoliku. Betsy i Noah spali, ale w każdej chwili szczekanie psa mogło ich obudzić. Musieliśmy z Niall’em wytłumaczyć zwierzakowi, że odtąd w domu będą mieszkały małe dzieci. Obawiałam się tego, że Shaggy źle zareaguje na bliźniaki i będziemy musieli go komuś oddać. Niall złapał psa za obrożę i powoli podszedł z nim do maluchów. Daliśmy zwierzakowi powąchać dzieci.

-Shaggy, to jest Betsy i Noah. Od teraz będą z nami mieszkać

Na szczęście pies zaczął merdać ogonem. Uznałam to za dobry znak. Nie wiem czy byłabym w stanie oddać psiaka, do którego byłam tak mocno przywiązana.
Zanieśliśmy z Niall’em dzieci do ich pokoju. Tej nocy po raz pierwszy bliźniaki będą spały we własnych kołyskach. Oboje byliśmy z Niall’em zmęczeni, ale jako młodzi rodzice musieliśmy jakoś sobie radzić. Niall bardzo angażował się we wszystkie możliwe czynności związane z opieką nad dziećmi. Podzieliliśmy się obowiązkami: Niall zmieniał maluchom pieluchy, a ja wstawałam do nich w nocy. Swoją drogą Niall i tak nie słyszał ich płaczu w nocy, więc to ja zrywałam noce.


***Dwa miesiące później ***

Boże Narodzenie tego roku minęło bardzo szybko. Do naszego domu na święta przyjechała cała rodzina Niall’a, która chciała zobaczyć nasze dzieci. Cieszyłam się, że nas odwiedzili, bo Niall za nimi tęsknił i chciał pochwalić się rodzinie swoimi dziećmi. Mi samej bardzo brakowało mojej babci i taty, ale niestety nie mogli do nas przyjechać. Babcia w ostatnim czasie zachorowała i potrzebowała dużo odpoczynku. Czasami chciałam, by mama znów przy mnie była i pomogła mi przy dzieciach, bo nie dawałam sobie rady, ale niestety nie było to możliwe. Mimo, iż bardzo lubiłam rodzinę swojego męża, odczułam dużą ulgę, gdy po świętach wrócili do Irlandii. W naszym domu pozostali tylko rodzice Niall’a, którzy mieli dużo wolnego czasu i chcieli pobyć z synem i wnukami. Mogłam sobie wreszcie odpocząć i nie przejmować się tym, aby gościom było wygodnie.

Mama Niall’a, którą uważałam za złotą kobietę dawała mi rady i uwagi, co do opieki nad dziećmi. Część z nich była przydatna, ale kiedy zaczęła zwracać mi uwagę, że źle przykrywam dzieci lub nieprawidłowo karmię je butelką nie wytrzymałam i zrobiłam Niall’owi awanturę. Miałam dosyć tego, że on popija sobie z bratem i tatą alkohol, a ja muszę zajmować się wszystkim i wszystkimi. Byłam zła na samą siebie, że na niego nakrzyczałam, ale sprawiło mi to ulgę. Dodatkowo między mną, a teściową doszło do małej sprzeczki, ponieważ Maura uważała, że skoro mam dzieci to powinnam rzucić pracę i zająć się domem. Na szczęście Niall był w pobliżu i w porę zareagował na to zdarzenie, bo miałam odpowiedzieć teściowej na to stwierdzenie w mało przyjazny sposób.

Jenny zaprosiła mnie i Niall’a na imprezę sylwestrową. Rodzice ukochanego zgodzili się zaopiekować bliźniakami, więc mogliśmy się na nią wybrać. Nie chciałam zostawiać dzieci, ale Niall’owi udało się mnie przekonać.

Dzień przed imprezą u naszych przyjaciół położyłam dzieci spać. Niall leżał w łóżku i oglądał na telewizorze jakiś film. Wskoczyłam na materac obok niego, po czym go pocałowałam. Miałam na niego straszną ochotę, a skoro dzieci spały to mieliśmy trochę czasu dla siebie.

-Co robisz kochanie? – zapytał mnie Niall, kiedy wsunęłam rękę pod koszulkę, którą na sobie miał.
-Nic takiego – odpowiedziałam – Wiesz co sobie pomyślałam? – spytałam całując męża w policzek.
-Co takiego? – zapytał ukochany.
-Że moglibyśmy iść dziś do łóżka – powiedziałam uśmiechając się.
-Sam nie wiem – oznajmił Niall, ale ton jego głosu wskazywał na to, że nie popiera mojego pomysłu.
-Przecież nie uprawialiśmy seksu od miesięcy – stwierdziłam – Nie jesteś napalony?
-Jestem – oznajmił Niall.
-Więc o co chodzi? – zapytałam chłopaka, bo nie wiedziałam o co mu chodzi – Już Ci się nie podobam?

Może po ciąży nie byłam już dla Niall’a tak atrakcyjna jak przed nią.

-Podobasz mi się głuptasie i to jeszcze bardziej – powiedział Niall.
-Więc do roboty – rzuciłam, po czym chciałam zdjąć z męża koszulkę, ale mi na to nie pozwolił.
-Wendy nie – powiedział poważnym tonem Niall.
-Czemu nie? – spytałam, bo nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
-Bo nie – odpowiedział Niall.
-I to jest twój jedyny argument? „Bo nie”? – rzuciłam wkurzona.
-Nie i koniec – oznajmił Niall.
Odwróciłam się do niego plecami i ułożyłam się wygodnie w łóżku. Kiedy Niall objął ręką moją talię straciłam ją z siebie. Skoro nie chcę się ze mną kochać to niech mnie nie dotyka. Usłyszałam jak chłopak się roześmiał. Może było to dla niego śmieszne, ale mnie to wcale nie bawiło.

***

Zaczęłam szykować się na imprezę sylwestrową u Jenny. Włożyłam na siebie sukienkę i szpilki. Już dawno nie miałam na sobie wysokich obcasów, ale miałam nadzieję, że nie zabiję się w tych butach. Niall wszedł do sypialni i zagwizdał, ale nie zwracałam na niego uwagi. Byłam na niego obrażona po wczorajszym wieczorze.

-Kochanie mam włożyć garnitur czy normalne ubranie? – zapytał Niall podchodząc do szafy.
-Włóż co chcesz – odpowiedziałam mu.
-Dalej jesteś na mnie obrażona? – spytał Niall.
-Nie, skądże – powiedziałam.
-Wendy
-Niall
-Myślisz, że nie chciałem wczoraj uprawiać seksu? Jestem facetem i zawsze mam ochotę na seks, ale bałem się, że zrobię Ci krzywdę – powiedział Niall – Ostatnio niemalże się wykrwawiłaś
-To było cztery miesiące temu – oznajmiłam.
-Wiem, ale nie chcę Ci niczego zrobić – stwierdził Niall, a na jego twarzy malował się strach.
-Cóż, moja lekarka mówi, że wszystko ze mną w porządku, więc nie musisz się martwić – oznajmiłam.
-W takim razie w nocy będzie seks – powiedział Niall, po czym się uśmiechnął.
-Nie musisz wkładać garnituru – odpowiedziałam mężowi na wcześniej zadane pytanie.

Niall niedawno wyszedł spod prysznica, więc jego włosy były jeszcze wilgotnie. Nie zdążył ich jeszcze postawić do góry, więc mogłam je trochę rozczochrać.

-Kocham Cię ty mój blondasku – oznajmiłam, a Niall się lekko pochylił i mnie pocałował. Najchętniej nie szłabym na tę imprezę tylko została z nim w sypialni, ale już obiecaliśmy przyjaciołom, że do nich przyjedziemy.
-W nocy zaczniemy od wspólnego prysznica – Niall puścił mi oczko.
-Dobrze, doktorze Horan – zachichotałam.

Poprawiłam swój makijaż podczas, gdy Niall zakładał koszulę. Przed wyjściem poszliśmy jeszcze pożegnać się z naszymi maluszkami. Było mi ciężko zostawiać je same, ale wiedziałam, że są pod dobrą opieką teściów.

Przed wyjściem dałam mamie Niall’a kilka wskazówek co do dzieci, chociaż wiedziałam, że i tak zrobi wszystko po swojemu. Obie byłyśmy uparte, co przyprawiało Niall’a o zawrót głowy, bo pilnował, by między nami nie doszło do kłótni. Przy drzwiach po raz ostatni pomachałam do dzieci, które były na rękach u dziadków.

-Nic im nie będzie – powiedział Niall – Moi rodzice dadzą sobie radę
-Wiem – oznajmiłam – Tylko trochę się boje, że będą mnie potrzebowały
-Im jest obojętne, kto zmienia im pieluchy – powiedział Niall.
-Im tak, ale to ty się cieszysz, że nie musisz tego robić – stwierdziłam.

Wsiadłam do samochodu od strony pasażera. Gdy zapięłam pas usłyszałam dzwonek mojego telefonu dochodzący z torebki. Zaczęłam szukać komórki w torebce, która była jak przepastna jaskinia. Gdy już ją znalazłam zobaczyłam na wyświetlaczu zdjęcie Louis’a. Odebrałam połączenie i usłyszałam zdenerwowany głos przyjaciela.

-Wendy
-Louis, coś się stało? – zapytałam chłopaka.
-Możecie przyjechać z Niall’em do szpitala? –spytał Louis, a ja od razu pomyślałam, że stało się coś złego.
-Jasne, że tak – odpowiedziałam, po czym szepnęłam Niall’owi, że jedziemy do szpitala, by zmienił kierunek jazdy – Co się stało? – zapytałam.
-Gemma rodzi – powiedział Louis.
-Okay, zaraz będziemy – obiecałam przyjacielowi, a on się rozłączył.
Niall spojrzał na mnie oczekując wyjaśnień.
-Louis zaraz zostanie ojcem – uśmiechnęłam się – Szczęśliwego Nowego Roku – dodałam szczerząc zęby.



Pojechaliśmy do szpitala, by być przy naszych przyjaciołach w tak ważnych dla nich chwilach. Zadzwoniłam do Jenny, która także zmierzała już z Harry’m do szpitala. Może mały Tomlinson urodzi się jeszcze przed północą i razem z nami powita nowy rok. To byłby dla nas wszystkich miły prezent na koniec tego ciężkiego roku, który niewątpliwie był szczęśliwy.


------------------------------------------
Nie sprawdzałam rozdziału i pisałam go na szybko, także może być pełny błędów.
Uważam, że to opowiadanie zrobiło się nudne i powoli będę je kończyła. Nie wiem jeszcze ile rozdziałów będzie do końca, ale niezbyt dużo.
Zapraszam na nowe opowiadanie z Niall’em „SEX DRIVE”  mojego autorstwa.
https://www.wattpad.com/story/56570231-sex-drive-niall-horan
Jeszcze mam jedno pytanko: Czy chcecie jakąś gorącą scene w następnym rozdziale czy nie???

Buziaki, xoxo

piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 26

Rozdział 26
„Raz dobrze, raz źle”


#Niall

Do sypialni wpadł Louis, którego zawołałem. Na szczęście jeszcze nie spał, bo bardzo potrzebowałem jego pomocy. Przyjaciel wezwał pogotowie podczas, gdy ja próbowałem uspokoić Wendy. Nie mogłem teraz zrobić nic innego. Chciałem jej jakoś pomóc, ale nie miałem w domu żadnych leków, które mogłyby uśmierzyć jej ból. Nawet jeżeli zdecydowałbym się czy moje obawy są słuszne potrzebowałbym narzędzi chirurgicznych, a w domu miałem tylko głupie zestawy do szycia. Wendy musiała jak najszybciej trafić na salę operacyjną, bo objawy wskazywały na odklejające się łożysko. Ona i dzieci były teraz w wielkim niebezpieczeństwie. Moja księżniczka mogła się wykrwawić, co mogło doprowadzić do niedotlenienia dzieci. Miałem wrażenie, że karetka jedzie tu całe wieki. Każda minuta wlokła się niczym  wieczność. Wendy musiała leżeć, bo każdy ruch mógł spowodować większe krwawienie.

Karetka przyjechała po dziesięciu minutach. Louis przyprowadził sanitariuszy do sypialni, a oni zajęli się Wendy: zmierzyli jej ciśnienie oraz podali maskę z tlenem. Pomogłem im przenieść moją księżniczkę na nosze. Pojechałem do szpitala karetką razem z Wendy. Louis obiecał, że pojedzie do kliniki zaraz za ambulansem. Minuty uciekały jedna za drugą, a Wendy cały czas krwawiła. Czułem, że z każdą minutą ją tracę.

***

Przed izbą przyjęć na karetkę czekała Jenny. Dziewczyna wyglądała na przerażoną tym, że jej najlepsza przyjaciółka została przywieziona do szpitala jako pacjentka, ale jednocześnie zdeterminowana, by ją uratować.

-Dostała bolących skurczy i krwawi z dróg rodnych – powiedziałem, gdy przewoziliśmy Wendy na ostry dyżur – To pewnie odklejające się łożysko
-Tak to wygląda - Jenny potwierdziła moje obawy – Wezwać doktor Robbins. Podwiesić trzy jednostki 0- i ściągnąć krew na blok operacyjny. Zawiadomić oddział pediatryczny, że w drodze dwa wcześniaki w dwudziestym ósmym tygodniu ciąży – Jenny wydawała polecenia pielęgniarce – Zabieramy Cię na salę operacyjną Wendy – zwróciła się do mojej ukochanej.
-Jenny jest za wcześnie – powiedziała Wendy, która była przerażona, a jej głos drżał.
-Dadzą sobie radę Wendy – odpowiedziała Jenny – Jedziemy na salę

Odprowadziłem Wendy, aż do wejścia na salę operacyjną. Ucałowałem ukochaną i powiedziałem jej, że wszystko będzie dobrze, ale to były tylko puste słowa. Nie miałem żadnej pewności, że ona i dzieci wyjdą z tego cało. Doktor Robbins myła się do operacji. Wszedłem do przedsionka z umywalkami, by zamienić z nią kilka słów.

-Doktor Robbins – powiedziałem – Czy mogę być przy Wendy podczas operacji? – spytałem, choć doskonale wiedziałem jaka będzie odpowiedź.
-Odpada. Nie chcę, żebyś patrzył mi na ręce, gdy będę starała się uratować całą twoją rodzinę – odpowiedziała stanowczo Robbins.
-Jeśli będzie musiała Pani wybierać kogo ratować to proszę ratować Wendy. Dziecko możemy sobie zrobić, a ona jest tylko jedna – powiedziałem.
-Postaram się uratować całą trójkę – oznajmiła Robbins – Zaczekaj na informacje w poczekalni

Doktorka weszła na salę operacyjną, a ja udałem się do poczekalni. Siedzieli w niej Louis z Harry’m. Zająłem wolne miejsce obok nich i utkwiłem swój wzrok w podłodze myśląc o Wendy. Miałem nadzieję, że wszystko będzie dobrze i Wendy oraz dzieci z tego wyjdą. Poczułem rękę Louis’a na swoim ramieniu.

-Musisz być twardy Niall – oznajmił Tomlinson.
-Nie potrafię – powiedziałem zgodnie z prawdą – Wiesz do czego może doprowadzić odklejające się łożysko: Wendy może się wykrwawić, a bliźniaki mogą nie przeżyć. Jeżeli Robbins usunie jej macicę to nie będziemy mieć już dzieci – stwierdziłem.
-Na razie cała trójka żyje – odezwał się Harry – Musimy być dobrej myśli
-Nie chciała mieć dzieci. To ja ją do tego zmusiłem – powiedziałem, bo czułem się winny tego co się działo – Otworzyła się, a teraz możemy je stracić
-Operuje ją najlepsza neonatolog w Wielkiej Brytanii – oznajmił Louis – Uratuje ich



W milczeniu czekaliśmy na jakieś informacje z bloku operacyjnego. Nie mogłem znieść niewiedzy o stanie zdrowia Wendy i bliźniaków. Mijała godzina za godziną, a ja coraz bardziej się bałem. Jedynym pocieszeniem mogło być to, że operacja nadal trwała, bo to oznaczało, że Wendy wciąż żyje. Kiedy do poczekalni przyszła Jenny natychmiast podniosłem się z kanapy.

-Niall – zaczęła Jenny – Właśnie zostałeś z tatą: Noah urodzony 29 sierpnia o 04:41 i Betsy-Blue urodzona o 04.37. Ważą po niecałym kilogramie, ale wydają się być silne. Zabrali je na oddział noworodkowy
-A co z Wendy? – zapytałem.
-Doktor Robbins próbuje zatrzymać krwawienie – powiedziała Jenny – Muszę wracać na salę operacyjną

Pokiwałem głową. Ulżyło mi, że dzieci są całe i zdrowe, ale wciąż bałem się o swoją ukochaną.

-Może pójdziemy je zobaczyć – zaproponował Louis.
-Nie teraz – odpowiedziałem – Muszę tu być na wypadek, gdyby Jenny wróciła z informacjami
-Myślę, że Jenny będzie wiedziała, gdzie Cię szukać – stwierdził Harry.

Udałem się z przyjaciółmi na oddział noworodkowy. Byłem ciekawy czy są podobne do mnie czy do Wendy. We trzech włożyliśmy fartuchy ochronne, bo Noah i Betsy byli w inkubatorach na oiomie pediatrycznym. Pielęgniarka zaprowadziła nas do moich dzieci. Kiedy je zobaczyłem poczułem coś wyjątkowego. W moich oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Maluchy były niewiele większe od mojej dłoni. Na głowie miały brązowe włoski, ale nie mogłem zobaczyć jakiego koloru są ich oczka, bo wciąż były zamknięte. Do ich malutkich ciałek lekarze podłączyli pełno rurek i przewodów. Bliźniaki powinny byś jeszcze przez dwanaście tygodni w łonie mamy, ale teraz będą musiały spędzić ten czas w szpitalnych inkubatorach. Nie spodziewałem się, że zostanę tatą tak szybko.

-Przypominają surowe kurczaki – powiedział Harry.
-Są prześliczne – oznajmiłem z dumą.
-Wspaniała produkcja stary – odezwał się Louis.
-Dziękuję Wam – powiedziałem.

Przyglądałem się swoim dwóm największym skarbom. Zostałem tatą. Nie potrafię opisać uczucia, którego doświadczyłem, gdy po raz pierwszy poczułem się ojcem. Było to coś naprawdę niesamowitego.

-Szkoda, że Wendy ich jeszcze nie widziała – powiedziałem.

Operacja Wendy wciąż trwała, a ja miałem nadzieję, że Jenny niedługo przyjdzie i poinformuje mnie co z moją żoną.

***

Jenny weszła na oddział noworodkowy. Uśmiechnęła się pomogło oznaczać, że ma dobre wieści.

-Panowie na oddziale położniczym – zaśmiała się – No, noo…..niedługo zaczniecie wydzielać mleko – zażartowała Baker.
-Co z Wendy? – spytałem, bo chciałem wiedzieć czy moja ukochana ma się dobrze.
-Doktor Robbins opanowała krwawienie i uratowała macicę, więc będziecie mogli mieć jeszcze więcej takich cudów – powiedziała Jenny patrząc na bliźniaki.

Głęboko odetchnąłem. Czułem się tak, jakby olbrzymi ciężar spadł mi z serca. Cała moja rodzina była bezpieczna.

-Przewieźli ją na salę pooperacyjną, więc niedługo możesz do niej zajrzeć – dodała Jenny.

Po jakiejś godzinie zostawiłem swoje maluszki pod okiem przyjaciół, a sam poszedłem do żony. Chciałem sprawdzić co u niej i trochę z nią pobyć. Wszedłem do sali, w której leżała Wendy, po czym usiadłem na krześle obok jej łóżka. Dziewczyna jeszcze się nie obudziła, ale powinna to zrobić lada moment. Po drodze tutaj spotkałem doktor Robbins, która opowiedziała mi w skrócie przebieg operacji. Wendy była blada, co było całkiem normalne po tym jak jej cała objętość krwi została dosłownie wymieniona. Wziąłem jej dłoń w swoją i splotłem jej dziwne palce ze swoimi. Odkąd jesteśmy razem każde z nas leżało w tym szpitalu i było bliskie śmierci. Zdecydowanie zbyt często trafialiśmy tu jako pacjenci. Miałem wrażenie, że ciąży na nas jakieś fatum.

Przyglądałem się Wendy czekając, aż się obudzi. W końcu po jakiejś godzinie otworzyła swoje niebieskie oczy.

-Hej słoneczko – powiedziałem, po czym pogłaskałem ją po głowie.
-Cześć – odpowiedziała po cichu Wendy.

Po operacji była zmęczona i potrzebowała teraz dużo odpoczynku. Znałem ją jednak bardzo dobrze i miałem świadomość tego, że Wendy nie będzie chciała leżeć tylko zająć się dziećmi.

-Co z dziećmi? – spytała Wendy, która była zmartwiona.
-Są malutkie, ale bardzo silne – oznajmiłem – Nie potrafią jeszcze otwierać oczek, ale wiem, że Cię szukają. Mają po mnie brązowe włoski – dodałem, a po policzku Wendy spłynęła łza.
-Był taki moment, w którym pomyślałam, że je stracimy – powiedziała Wendy wciąż przerażona samą tą myślą.
-Nieźle mnie wystraszyłaś – stwierdziłem – Bałem się, że stracę i Ciebie i dzieci
-Chcę je zobaczyć – powiedziała moja księżniczka.

Nie byłem pewien czy doktor Robbins pozwoli na to, by przewieźć bliźniaki na oddział chirurgii. Maluchy nie mogły opuszczać oddziału dla noworodków, a Wendy nie mogła na razie wstawać z łóżka. Wiedziałem, że będzie jej smutno, że nie będzie mogła zobaczyć przez jakiś czas naszych dzieci.

***

Wszedłem do sali Wendy. Dziewczyna uśmiechnęła się i usiadła na łóżku. Minęło trzy dni od narodzin naszych maleństw. Wendy miała bardzo dobry humor, bo doktor Robbins pozwoliła jej wreszcie zobaczyć się z dziećmi. Do tej pory widziała je tylko na zrobionych przeze mnie zdjęciach. Te trzy dni były dla mojej księżniczki bardzo trudne. Wendy dużo płakała i była rozchwiana emocjonalnie.



-Cześć kochanie – powiedziała Wendy, po czym dała mi całusa, kiedy się koło niej pochyliłem.
-Jak się czujesz? – spytałem ukochaną.
-Super – odpowiedziała Wendy – Chcę już zobaczyć nasze dzieci
-Zaraz je tu przywiozą – puściłem Wendy oczko – Swoją drogą jeszcze Ci za nie nie podziękowałem – powiedziałem i złożyłem na ustach Wendy długi i namiętny pocałunek.
-Ty ty narozrabiałeś – uśmiechnęła się Wendy – Ale dzięki tobie mamy dwójkę prześlicznych dzieci

Usiadłem na łóżko obok Wendy i objąłem ją w talii.


#Wendy

Oparłam głowę na ramieniu Niall’a. Nie mogłam się doczekać momentu, kiedy zobaczę swoje dzieci. Miały już trzy dni, a ja wciąż ich nie widziałam, ani nie przytuliła. Czułam się jak najgorsza matka na świecie, która porzuciła swoje dziecko.

-Boom! – powiedział wchodząc do mojej sali Harry.
Styles przyprowadził ze sobą szpitalny wózek.
-Czas zobaczyć swoje dzieci mamusiu – oznajmił Harry na co się uśmiechnęłam.

Chciałam sama wstać z łóżka, ale Niall mi na to nie pozwolił. Jedną rękę wsunął pod moje kolana, a drugą objął mnie w talii, po czym podniósł mnie z łóżka i posadził na łóżku. We trójkę udaliśmy się na oddział noworodkowy. Całą drogę popędzałam Niall’a, by przyśpieszył swoje kroki, bo chciałam jak najszybciej zobaczyć swoje maleństwa. Gdy mój ukochany zatrzymał wózek przy dwóch stojących obok siebie inkubatorach i ujrzałam bliźniaki zaczęłam płakać. Była to chyba najszczęśliwsza chwila w moim życiu. Miałam dwa maluszki, które były cząstką mnie i Niall’a. Wpatrywałam się w nie chłonąc wzrokiem, każdy centymetr ich malutkich ciał. Były takie niewinne i bezbronne.

-Są prześliczne – powiedziałam do Niall’a.
-Bo są nasze – oznajmił chłopak.

Wpatrywałam się w nie jakieś pół godziny. Maluchy rosły jak na drożdżach. Ważyły już ponad kilogram i otworzyły swoje oczka. Zarówno Noah jak i Betsy mieli tęczówki koloru niebieskiego, co u noworodków było normalne.

-Chcecie wziąć je na ręce? – zapytała doktor Robbins, która weszła na oddział.
-Możemy? – zapytałam z niedowierzaniem.
-A co mi tam. Dzieci potrzebują kontaktu z wami, a wy z nimi, więc sądzę, że możecie je przytulić – oznajmiła lekarka.

Doktor Robbins odpięła od Betsy przewody i wyjęła ją z inkubatora. Podała ją Niall’owi, a on wziął ją na ręce.

-Uważaj na główkę – powiedziałam, ale Niall doskonale wiedział jak obchodzić się z dziećmi.
-A teraz Noah – powiedziała Robbins i wyjęła z inkubatora mojego synka – Proszę mamusiu

Wzięłam Noah w swoje ramiona i pogłaskałam go lekko po główce. Delikatnie go ucałowałam. Bałam się, że zrobię mu krzywdę, bo był taki malutki. Trzymanie po raz pierwszy w swoich ramionach dziecka, było niewątpliwie czymś wyjątkowym.

-Są bardzo spokojne – szepnęła doktorka.
-Mają to po mnie – zażartował Niall.
-O na pewno – zaśmiałam się.

Lekarka zostawiła nas samych dając nam trochę prywatności. Przez ten czas mogłam nacieszyć się swoją rodziną. Wreszcie poczułam się jak mama. Kiedyś nie chciałam mieć dzieci, ale teraz pomyślałam, że byłam strasznie głupiutka. Nie ma na świecie nic lepszego od zostania rodzicem. Stajesz się wtedy odpowiedzialna za małą bezbronną istotkę, którą kochasz ponad wszystko.

Po jakimś czasie maluchy musiały wrócić do inkubatorów. Będą musiały zostać jeszcze przez jakiś czas w szpitalu, ale na całe szczęście były zdrowe i dobrze się rozwijały. Wiedziałam, że niedługo nastąpi dzień, w którym będziemy mogli razem z Niall’em zabrać je do domu i będziemy szczęśliwą rodziną.

---------------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy.
Tak więc bliźniaki wreszcie przyszły na świat
Dziękuję za wasze opinie pozostawione w komentarzach  #OneLoveNiallFF

Buziaki :* @Mrs_Hazza94