sobota, 31 października 2015

Rozdział 23

Rozdział 23

„I nastał mrok…”


„Ludzkie życie składa się z wyborów…..Tak lub nie, w przód czy w tył, w górę czy w dół. Są wybory, które mają znaczenie. Kochać czy nienawidzić? Być bohaterem czy tchórzem? Walczyć czy poddać się? Żyć…czy umierać?”


#Niall

Wróciłem razem z Wendy do domu. Trzy godziny spędziliśmy na oddziale ginekologii po tym jak moja ukochana dostała przedwczesnych skurczów. Doktor Robbins przeprowadziła dokładne badania i podała Wendy odpowiednie leki. Stres po stracie mamy i przeciążenie fizyczne, były powodem skurczów. Lekarka wygoniła Wendy na urlop macierzyński co nie do końca spodobało się mojej księżniczce. Wiedziała jednak, że to konieczne, więc nie protestowała.

Wendy poszła wziąć kąpiel, a ja udałem się do kuchni, żeby zrobić kolacje. Bardzo się o nią martwiłem. Musiałem teraz szczególnie zadbać o Wendy, bo każdy większy stres mógł doprowadzić do przedwczesnego porodu. Kiedy robiłem tosty do kuchni wszedł Louis. Jak zawsze miał uśmiechniętą minę. Podszedł do lodówki i wyjął z niej dwa piwa po czym usiadł przy stole.

-Musisz się napić – oznajmił przyjaciel i otworzył butelki.
-Nawet nie wiesz jaką miałem na to ochotę – powiedziałem i napiłem się piwa.
-Dowiedziałem się dzisiaj, że będę miała syna, więc to dobry powód do świętowania – uśmiechnął się Louis.
-Gratuluję stary – powiedziałem i stuknęliśmy się butelkami.
-Dzięki – odpowiedział Louis.

Gdy wypiliśmy po piwie i Tommo wyciągnął z lodówki po następnym do kuchni weszła Wendy. Wyglądała na zmęczoną i tak też rzeczywiście było. Wzięła na siebie zbyt wiele pracy co zdecydowanie przewyższało jej możliwości. Podałem Wendy herbatę i cmoknąłem ją w głowę.

-Wszystko w porządku? – spytał Louis Wendy.
-Nie – odpowiedziała Wendy – Nic nie jest na tym świecie w porządku
Po policzku mojej księżniczki spłynęła pojedyncza łza.
-Przepraszam Was – powiedziała Wendy wstając od stołu i wychodząc w pośpiechu z pomieszczenia.



Spojrzałem na Louis’a, a on na mnie. Było jasne, że moja ukochana wciąż cierpi z powodu straty swojej mamy. W dodatku bała się, że w każdej chwili mogła ponownie dostać skurczy i przed wcześnie urodzić. Zostawiłem Louis’a samego w kuchni i poszedłem za Wendy. Ostatni miesiąc był trudny dla nas obojga.
Moja księżniczka stała przy oknie opierając ręce na parapecie i płakała. Podszedłem do niej i przytuliłem ją, a ona się we mnie wtuliła.

-Tęsknie za mamą Niall – powiedziała Wendy szlochając.
-Wiem kochanie, wiem – oznajmiłem głaskając ja po głowie.
-Przepraszam, że jestem taką okropną żoną. Zasłużyłeś na kogoś lepszego niż ja – powiedziała Wendy.
-Nie mów tak kochanie – stwierdziłem – Jesteś moim największym skarbem i bardzo Cię kocham Wendy. Razem sobie poradzimy i przejdziemy przez to wszystko razem
Pocałowałem Wendy w czoło i przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej.


***

Mijał dzień za dniem, a moja księżniczka miała się coraz lepiej. Chodzi mi oczywiście o jej stan psychiczny, bo fizycznie było wszystko w porządku. Wygrzebałem się spod ciepłej kołdry przedtem składając delikatnego całusa na ustach Wendy. Była czwarta rano i nie chciałem jej obudzić. Słońce za oknem dopiero wschodziło.

Ubierałem się po czym szybko opuściłem dom i pojechałem do szpitala, bo mój pager nieustannie dzwonił. Widać w szpitalu potrzebowali mojej pomocy. Gdy po trzydziestu minutach dotarłem do kliniki panował w niej straszny chaos. Na oddziale chirurgii było wiele osób. Zupełnie tak jak na jakiejś wyprzedaży.

-Dzień dobry doktorze Horan – powiedziała Gemma i podała mi stos kart pacjentów.
-Ten dzień nie będzie dobry – stwierdziłem patrząc na pierwszą kartę, którą podała mi dziewczyna – Przebiorę się i zaraz biorę się do pracy, a ty zajmij się lżejszymi przypadkami – poinstruowałem Gemmę.
-Zgoda doktorze – odpowiedziała dziewczyna.

Ten dzień jeszcze dobrze się nie zaczął, a ja chciałem, by dobiegł końca. Przepchałem się przez tłum do szatni i szybko się przebrałem. Czekał mnie cały dzień ciężkiej pracy.


#Wendy

Oglądałam w salonie swój ulubiony serial. Nic tak nie poprawiało mi humoru jak „Przyjaciele”. Ostatnio miałam małe załamanie psychiczne, ale chyba wszystko wróciło już do normy. Przynajmniej częściowo. Każda myśl o mamie sprawiała mi ból, ponieważ bardzo za nią tęskniłam, a świadomość tego, że już nigdy jej nie zobaczę mnie dobijała.

Ktoś zaczął pukać i dzwonić do drzwi wejściowych. Powoli podniosłam się z kanapy i powędrowałam do drzwi. Gdy tylko je otworzyłam do domu wbiegła Jenny. Na jej twarzy widniał szeroki uśmiech, a ona cała promieniała ze szczęścia.

-Jestem zaręczona! – krzyknęła Jenny podskakując z radości.

Na słowa przyjaciółki opadła mi szczęka. Harry wreszcie się odważył i zaproponował Jenny wspólną przyszłość co uszczęśliwiło moją przyjaciółkę.

-Opowiadaj wszystko z najmniejszymi szczegółami – powiedziałam do przyjaciółki uśmiechając się.
-No więc byliśmy w supermarkecie na zakupach – zaczęła opowiadać Jenny – Wypytywałam Harry’ego o to dokąd zmierza nasz związek i czy jest szczęśliwy, a on nagle ni z gruszki, ni z pietruszki zapytał czy za niego wyjdę – oświadczyła uradowana Jenny.
-Gratulacje kochana – powiedziałam po czym przytuliłam przyjaciółkę.

Cieszyłam się jej szczęściem i życzyłam jej i Harry’emu wszystkiego co najlepsze. Byli świetną parą i zasługiwali na szczęście.

-Co prawda zrobił to między konserwami, a tamponami, a pierścionek jest z lukrecji, ale jestem mega szczęśliwa – dodała Jenny.



-Nieważne gdzie to zrobił. Ważne jest to, że przed Wami wspólna przyszłość – stwierdziłam.
-Będę panną młodą! – krzyknęła radośnie Jenny jednocześnie podskakując.
-To najlepsza informacja od dłuższego czasu – powiedziałam.
-Kupiłam babeczki, żeby to uczcić – oznajmiła Jenny.

Usiadłyśmy w salonie i zaczęłyśmy się objadać babeczkami z nadzieniem budyniowym. Przyjaciółka zaczęła snuć plany na przyszłość skupiając dużą uwagę na wymarzonym przez nią ślubie. Przez kilka godzin buzia jej się nie zamykała. Miała w sobie wiele energii. Zupełnie tak jakby była nakręcona niczym jakaś zabawka. Już dawno nie spędziłam z nią tyle czasu co dzisiaj. Jej towarzystwo poprawiło mi humor czego bardzo w tym czasie potrzebowałam. Miałam już dosyć smutku i ciągłego martwienia się o wszystko.


#Niall

Dochodziła północ, a ja wciąż tkwiłem w szpitalu. Mimo, że mój dyżur skończył się trzy godziny temu nie mogłem wyjść z pracy, bo potrzebni byli chirurdzy. Karetki co chwilę przywoziły nowych poszkodowanych. Nie dość, że doszło dziś do karambolu to niedługo mieli nam przywieźć ofiary strzelaniny, bo doszło do porachunków dwóch gangów. Pobiegłem na podjazd dla karetek, który znajdował się przed izbą przyjęć. Stał na nim Shelley, bo razem mieliśmy zająć się poszkodowanym. Założyłem fartuch ochronny i rękawiczki.

-To członek jednego z gangów – powiedział George.
-A my zmarnujemy całą noc , by ratować jego nędzne życie – stwierdziłem.

Karetka podjechała przed izbę, a ja i George zajęliśmy się gangsterem. Zabraliśmy go do sali urazowej, żeby wstępnie ocenić jego obrażenia. Mimo, że został postrzelony w kilka miejsc ciągle próbował się z nami szarpać, więc konieczne było podanie mu leków uspokajających. To znacznie ułatwiło nam pracę. Mężczyzna miał kilka zadraśnięć i ranę postrzałową brzucha i klatki piersiowej.

-Trzeba zrobić RTG brzucha oraz klatki piersiowej, a potem biegiem na blok operacyjny – powiedziałem – Która sala operacyjna jest wolna? – spytałem pielęgniarkę.
-Trójka – oznajmiła kobieta.

Zabraliśmy na salę operacyjną naszego pacjenta. Wszyscy chirurdzy byli zajęci, więc ja i Shelley byliśmy skazani sami na siebie. Zapowiadała się trudna operacja, a my nie byliśmy, aż tak doświadczeni. Jako rezydenci dopiero się uczyliśmy i nasze umiejętności pozostawiały wiele do życzenia. Anestezjolog podał znieczulenie ogólne, a ja poprosiłem instrumentariuszkę o skalpel. Kiedy otworzyłem jamę brzuszną pacjenta krew dosłownie się z niego wylała.

-No i po śledzionie – powiedział George – Trzeba ją usunąć zanim koleś się wykrwawi
-Nie tylko śledziona krwawi – oznajmiłem – Druga kula drasnęła aortę. Potrzebny nam kardiochirurg

Poprosiłem pielęgniarkę, żeby wezwała kardiochirurga, ale wszyscy byli poza zasięgiem. Musieliśmy radzić sobie sami. Nigdy nie zszywałem aorty, więc nie miałem w tym żadnego doświadczenia.

-Zadzwońcie do mojej żony – poprosiłem pielęgniarki.

Wendy nie raz operowała serce, więc miała dużą wiedzę o tym narządzie. Była kardiochirurgiczną sawantką.

-Zamierzasz ją tu ściągnąć? – zapytał mnie George.
-Nie – odpowiedziałem – Mam zamiar dowiedzieć się jak założyć szew ciągły na aorcie
-Nigdy tego nie robiłeś? – spytał Shelley.
-Nie, a ty? – zapytałem.
-Też nie – oznajmił George.
-Więc potrzebna nam jest Wendy – stwierdziłem.
-Nie po raz pierwszy obaj jej potrzebujemy – powiedział Shelley.

Zbagatelizowałem komentarz George’a. Nasza rywalizacja o Wendy dawno się skończyła. Na całe szczęście moją wygraną. Pielęgniarka połączyła mnie z Wendy. Shelley zajął się krwawiącą aortą, a ja sercem. Moja księżniczka chciała przyjechać do szpitala, by wykonać zabieg, ale nie było na to czasu. Wendy udzielała mi wskazówek krok po kroku jak wykonać szew ciągły kapciuchowy na aorcie. Nie było to łatwe, ale dawałem sobie radę.

Gdy byłem przy końcu zakładania szwu na salę operacyjną na salę wszedł jakiś mężczyzna. Nie był to nikt z personelu, więc nie powinien był tu wchodzić.

-Nie może pan tu wchodzić – powiedziałem spoglądając na nieznajomego.
-Zamknij się doktorku! – wrzasnął mężczyzna wyjmując z kieszeni pistolet i celując nim prosto w moją stronę.

Każdy w mojej sytuacji podniósłby do góry ręce w geście obronnym, ale ja miałem ręce w klatce piersiowej pacjenta. Na sali operacyjnej zapadła cisza. Nie miałem pojęcia czego chce od nas ten mężczyzna. Patrząc na wyciągniętą w moim kierunku broń zacząłem odczuwać adrenalinę. Tysiące myśli błąkały się w tym momencie po mojej głowie
.
-Przestańcie go operować! – krzyknął mężczyzna – On ma umrzeć

Mężczyzna do mnie podszedł i przystawił mi do głowy pistolet. Czułem na skroni zimną metalową końcówkę lufy. Złożyłem przysięgę i nie mogłem przerwać zabiegu. Moje ręce zaczęły się trząść, a przed oczami przelatywały mi obrazy z różnych momentów mojego życia. Spojrzałem na George’a, który również nie przestał operować. Mężczyzna, który do mnie celował musiał należeć do przeciwnego gangu.

-Przestańcie operować! – krzyknął ponownie mężczyzna.

Pistoletem pchnął moją głowę, a ja odruchowo zamknąłem oczy. Przez chwilę myślałem, że to koniec. Koniec mojego życia. Gdy jednak ponownie otworzyłem powieki koszmar wciąż trwał. Nie mogłem pozwolić na to, by pacjent umarł, ale bałem się o własne życie. Byłem przerażony tym, że już więcej mogę nie zobaczyć Wendy i tym, że nigdy nie poznam swoich dzieci. Mimowolnie po moim policzku spłynęła łza. Nie przestałem jednak operować. Byłem lekarzem i moim obowiązkiem było ratowanie życia.



-Ostatni raz powtarzam, przestańcie go operować! – krzyknął mężczyzna.
Nie – odpowiedział George – Jeśli chcesz kogoś zabić to zabij mnie. W domu czeka na niego żona w bliźniaczej ciąży. Chcesz pozbawić dzieci ojca?

Napastnik obszedł stół i przyłożył broń do skroni George’a. Mężczyzna spoglądał raz na mnie, a raz na pacjenta jakby nad czymś się zastanawiał. W końcu skierował pistolet w kierunku operowanego i kilkakrotnie strzelił. Monitor zaczął piszczeć ciągłym, nieprzerwanym dźwiękiem. Nie mogłem już nic zrobić dla pacjenta, bo ten psychopata go zastrzelił. Moje myśli odbiegły jednak od zmarłego, gdy napastnik ponownie skierował broń w moją stronę. Tym razem uniosłem ręce do góry. To mogły być ostatnie chwile mojego życia. W jednej sekundzie wydarzyło się kilka rzeczy jednocześnie. George rzucił się na mężczyznę ze skalpelem, ale zrobił to kilka setnych sekundy za późno, bo broń wystrzeliła trafiając w moje ciało.

--------------------------------------------------------
Przepraszam za błędy.
Taki mroczny rozdział na Halloween. Jak sądzicie co stanie się z Niall’em?
Dziękuję za Wasze komentarze, które dają mi wielkiego kopa do pisania #OneLoveNiallFF
Wesołego Halloween :*

Buziaki :* @Mrs_Hazza94

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział mam nadzieję, że Niall'owi nic się nie stanie
    @So_Mrs_Horan :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział mam nadzieję, że Niall'owi nic się nie stanie
    @So_Mrs_Horan :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O Matko co za emocje!!!
    Co za psychopata strzela do Niall'a.
    Mam nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam _@dominika1993_

    OdpowiedzUsuń
  4. O MÓJ BOŻE!!!
    Na początku wszystko fajnie: Wendy się polepszyło, a Harry w końcu oświadczył się Jenny.
    Ale końcówka...
    Co za gnojek to strzelił!? Jezusie, żeby tylko nic poważnego mu nie było! Cholera, Wendy jak się o tym dowie to znowu będzie się mocno stresować, denerwować i wgl.
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
    /@zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG! Świetny rozdział! Strasznie boje sie o Niall'a, ale emocje WOW! Oby tylko nic mu nie było! :'o Z drugiej strony ciesze sie, że z Wendy już coraz lepiej ;*
    @Malik_myhusband

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę i już z radością czekam na kolejny 😃ręka

    OdpowiedzUsuń