piątek, 18 marca 2016

Epilog

Epilog


*11 lat później*

#Wendy

Krzątałam się po kuchni przygotowując obiad dla całej rodziny. Za oknem prażyło słońce sprawiając, że letnie popołudnie było bardzo gorące. Co jakiś czas wyglądałam przez otwarte na oścież okno, by zerknąć na bawiące się w ogrodzie dzieci. Przez te wszystkie lata bycia mamą nauczyłam się, że nie wolno spuszczać z nich wzroku. Wróciłam do siekania warzyw, kiedy usłyszałam trzask drzwi od domu, a po chwili do kuchni wbiegły dzieciaki.

-Mamo, mamo, bo Noah mnie oszukuje
-Noah nie oszukuj brata – skarciłam starszego syna.
-Ale ja nic nie powiedziałem – zaprzeczył Noah.
-Powiedziałeś, że moi rodzice to żaboludy – wrzasnął Oliver.
-Noah przeproś brata – powiedziałam do syna.
-Nie! – krzyknął Noah i rzucił w młodszego brata garścią pianek.
Noah był strasznym rozrabiakom i nigdy nie potrafił posiedzieć w spokoju dłużej niż pięć minut.
-Co się tu dzieje? – zapytał podniesionym głosem Niall wchodząc do kuchni.
-Tato, bo Noah mówi, że moi rodzice co żaboludy, a ty i mama Mie im oddacie – wyżalił się ojcu Oliver.
-Bo to prawda – oznajmił synowi Niall, a mały zaczął wrzeszczeć i wybiegł z kuchni.
-Jesteś stary, a głupi – powiedziałam do męża – Jak zmoczy prześcieradło to ty będziesz je zmieniał i prał
-Oliver się posika, Oliver się posika! – zaczął wywrzaskiwać Noah, a ja pomyślałam, że zaraz zwariuję.
-Noah idź po siostrę i brata – poprosiłam syna.
-Czemu ja? – zapytał Noah.
-Bo mama Ci każe – stwierdził Niall, a syn wykonał polecenie.

***

Po obiedzie postanowiliśmy z Niallem zabrać dzieci do parku. Ukochany obiecał sześcioletniemu Oliverowi, że nauczy go jeździć na rowerze, a mały był tym bardzo podekscytowany. Usiadłam z Betsy na jednej z ławek w parku. Niall tłumaczył coś naszemu najmłodszemu dziecku, które siedziało na rowerze w kasku i ochraniaczach, natomiast Noam krążył wokół brata i ojca jeżdżąc na deskorolce.

Przyglądałam się swojej cudownej rodzinie myśląc o tym jakie mam szczęście. Niall był najwspanialszym mężem na świecie, a nasze dzieci były najpiękniejszą rzeczą jaką razem zmajstrowaliśmy. Noah i Oliver byli wiernym odbiciem swojego ojca: mieli ciemne włosy i niebieskie oczy. Tylko moja córka miała włosy koloru blond i bardzo przypominała mnie samą, kiedy byłam w jej wieku. Betsy zeskoczyła z ławki i zaczęła skakać na skakance.

-Mamo zagramy w klasy? – spytała mnie Betsy.
-Tak słoneczko – zgodziłam się, a córka namalowała kredą planszę do gry w klasy na asfaltowej drodze.

Zaczęłyśmy na zmianę skakać po planszy śmiejąc się i śpiewając piosenki. Czas spędzony z dziećmi był dla mnie bardzo ważny i starałam się poświęcać im go jak najwięcej.

-Mamo! – usłyszałam krzyk młodszego syna i od razu skierowałam wzrok w kierunku, z którego dobiegał głos Olivera.

Zobaczyłam, że syn sam jeździ na dwukołowym rowerze, co sprawiło, że poczułam ogromną dumę.

-Brawo synku – powiedziałam obdarzając syna szerokim uśmiechem.
Dzięki mamo – odkrzyknął Oliver.

Niall usiadł na ławce, a ja przysiadłam obok niego. Oparłam głowę na ramieniu ukochanego i splotłam swoje palce z jego.

-Kochanie mam pytanie – powiedziałam do męża.
-O co chodzi? – zapytał Niall.
-Co byś powiedział na kolejne dziecko? – spytałam, a mąż wyprostował się na ławce i głęboko westchnął.
-Wendy nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – stwierdził Niall przyglądając mi się – Nie chcę znowu bawić się w pieluchy i w nocne wstawanie – dodał, a mi zrobiło się troszkę smutno.
-Rozumiem – oznajmiłam nie patrząc mężowi w oczy.
-Kochanie nie zrozum mnie źle, ale naprawdę uważam, że kolejne dziecko to zły pomysł – powiedział Niall, a po moich policzkach popłynęły łzy – Czemu płaczesz, twoje hormony wariują? – spytał mąż, a ja uniosłam do góry głowę i otarłam twarz chusteczką higieniczną.
-Masz racje, to pewnie przez hormony, bo widzisz……jestem w ciąży – oznajmiłam, a twarz Nialla zastygła w osłupieniu.
-Co? Jak to? – wymamrotał blondyn.
-Chyba wiesz skąd się biorą dzieci – stwierdziłam.
-Wiem, ale nie spodziewałem się, że będziemy po raz kolejny przechodzić przez zmienianie pampersów – powiedział Niall, a ja wstałam z ławki.

Zawołałam dzieci, bo nadszedł czas, by wrócić do domu. Na dworze zaczął zapadać zmrok, a nie było sensu, żeby dzieci bawiły się po ciemku w parku. Cała trójka była już pewnie głodna oraz zmęczona. Betsy złapała mnie za rękę i ruszyłyśmy w stronę domu. Nie mogłam przestać myśleć o tym co powiedział mi Niall przez co po mojej twarzy co jakiś czas spływała pojedyncza łza. Starałam się ukryć przed córką, że coś jest nie tak, ale chyba mi się to nie udawało, bo Betsy przyglądała mi się robiąc smutną minkę.


#Niall

Siedziałem na brzegu łóżka swojej córki kończąc opowiadać jej bajkę o Kopciuszku. Codziennie przed snem relacjonowałem Betsy inną bajkę, bo inaczej nie zasypiała. Gdy skończyłem opowiadać historię dziewczynka wciąż nie spała tylko wpatrywała się we mnie swoimi oczkami.

-Czemu jeszcze nie śpisz promyczku? – spytałem przyciszonym głosem.
-Tato czemu mama płakała? – zapytała Betsy, a ja poczułem się podle za to co zrobiłem w rozmowie z Wendy.
-Bo tata powiedział coś brzydkiego – odpowiedziałem.
-Gdy my powiemy coś brzydkiego w szkole to Pani karze nam stanąć w koncie – powiedziała córka.
-Mam stanąć w koncie? – zapytałem.
-Albo przeproś mamę – stwierdziła Betsy.
-Wiesz, że jesteś bardzo mądrą dziewczynką? – spytałem, bo jak na 11 lat Betsy była bardzo inteligentna.
-Wiem, ale chcę być tak mądra jak mama – oznajmiła moja córeczka.
-Kolorowych snów aniołku – powiedziałem do córki i  pocałowałem ją na dobranoc w policzek – Kocham Cię
-Ja też Cię kocham tatusiu

Zgasiłem lampkę stojącą na szafce przy łóżku Betsy i wyszedłem z jej pokoju. Musiałem przeprosić Wendy za to co wcześniej powiedziałem. Nie sądziłem, że po raz kolejny zostanę ojcem, ale przecież nie da się wszystkiego zaplanować. Wszedłem do sypialni swojej i Wendy. Moja księżniczka leżała w łóżku. Byłem pewien, że nie śpi, bo zanim wszedłem do środka usłyszałem jej łkanie. Położyłem się na łóżku obok żony i oplotłem ręką jej talię, po czym pocałowałem ją delikatnie w policzek.

-Wiem, że nie śpisz – szepnąłem, bo Wendy wciąż udawała.
-Nie rozmawiam z tobą – powiedziała blondynka chowając twarz w poduszkę.
-Położyłem dzieci spać, a teraz zajmę się tobą i naszym maleństwem – oznajmiłem.
-Nie musisz się wysilać, wyraziłeś już swoje zdanie na ten temat – rzuciła Wendy, po czym pociągnęła kołdrę do góry i zakryła nią swoją głowę.
-Udusisz mi się – powiedziałem i ją odkryłem – Nie dąsaj się już kochanie
-Będę – warknęła Wendy.
-Kocham Cię skarbie i będę kochał to dziecko tak mocno jak pozostałą trójkę – oznajmiłem patrząc Wendy w oczy.
-Mogłeś powiedzieć to od razu, a nie wykrzykiwać, że nie chcesz dziecka – stwierdziła moja księżniczka spoglądając mi w oczy.
-Który to tydzień? – spytałem uśmiechając się do żony.
-Dziewiąty – odpowiedziała Wendy, a ja ją pocałowałem – Myślę, że to będzie dziewczynka – uśmiechnęła się Wendy.
-Miałaś rację, kiedy zaszłaś w ciąże z Oliverem, wiec teraz pewnie też – powiedziałem, bo ostatnim razem Wendy przewidziała płeć naszego dziecka – Przepraszam Cię księżniczko
-Przeprosiny przyjęte – oznajmiła Wendy i uśmiechnęła się do mnie.
-Kocham Cię najmocniej na świecie księżniczko
-Ja Ciebie też głuptasie


Podziękowania
Naprawdę jest mi bardzo smutno, że historia Nialla i Wendy się kończy. Spędziłam z tym opowiadaniem prawie dwa lata i bardzo się do niego przywiązałam.

Z całego serca dziękuję każdemu, kto poświęcił czas na czytanie tego opowiadania i był ze mną przez ten czas, w którym je tworzyłam. Dawaliście mi ogromną motywację do pisania i bardzo Was za to kocham. Jesteście najlepsi :)

Rozdział 30

Rozdział 30

„Wyprowadzka”

#Wendy

Całe przedpołudnie spędziłam na pakowaniu siebie, Nialla oraz bliźniaków. Następnego dnia mieliśmy samolot do Chicago, a niedługo mieli wpaść do nas przyjaciele, abyśmy mogli razem spędzić nasz ostatni wieczór przed przeprowadzką. Kiedy wreszcie uporałam się ze wszystkimi bagażami zeszłam na dół do salonu, gdzie Niall bawił się z maluchami.  Podeszłam do nich i wzięłam od ukochanego naszego synka, po czym usiadłam na kanapie.

-Trzeba je nakarmić i położyć spać – powiedziałam przytulając Noah.
-Już się robi – oznajmił Niall i  położył Betsy na kanapie obok mnie – Idę zrobić im mleko

Niall poszedł do kuchni, a ja zajęłam się bliźniakami. Mąż doskonale sprawdzał się w roli ojca i wyręczał mnie w każdej możliwej czynności związanej z opieką nad dziećmi. Niall wrócił po dziesięciu minutach niosąc dwie butelki pełne mleka. Nakarmiliśmy maluchy, po czym położyliśmy je spać.

Wczoraj ja i Niall odbyliśmy swój ostatni dyżur w Medical Center Hospital. Koledzy z pracy urządzili nam pożegnanie, które sprawiło, że się wzruszyłam i przez moment wcale nie chciałam wyjeżdżać. Uznałam jednak, że przeprowadzka do Chcicago dobrze nam zrobi. Niall wydawał się być podekscytowany tym, że zacznie pracę w nowej klinice, co upewniło mnie w przekonaniu, że wyjazd do Ameryki to dobra decyzja.

***

Siedzieliśmy w salonie wraz z naszymi przyjaciółmi. Jenny i Harry oraz Gemma i Louis zajmowali kanapy, a ja i Niall usadowiliśmy się w fotelu. Posadziłam tyłek na kolanach ukochanego, a on obejmował mnie w pasie. Wszyscy trzymaliśmy w rękach butelki z piwem i wspominaliśmy stare czasy.

-Pamiętam jak na moim pierwszym dyżurze kazałaś mi intubować martwego pacjenta – zwróciła się do mnie Gemma – Nienawidziłam Cię za to
-Doskonale to pamiętam – uśmiechnęłam się.
-Mnie smuci jedna rzecz – odezwał się Harry.
-Jaka? – zapytał przyjaciela Niall.
-Nie będę miał już z kim kraść cukierków, bo twoja żona wyjeżdża – powiedział Harry, a ja zaczęłam się śmiać. Zawsze, gdy mieliśmy razem dyżur na chirurgii dziecięcej to podkradaliśmy chorym dzieciom cukierki.
-Mnie też będzie tego brakowało – przyznałam chichocząc.
-Dołujecie mnie tymi wspomnieniami – stwierdził Louis prostując się na kanapie i biorąc duży łyk piwa – Wasz wyjazd jest dla mnie wystarczająco przygnębiający – dodał, a ja spojrzałam na Nialla.

Ostatnie kilka dni spędziłam na wizytach u prawników, by załatwić bardzo ważną sprawę. Razem z Niallem uzgodniliśmy, że nie chcemy sprzedawać naszego domu w Londynie, bo być może zechcemy kiedyś tu wrócić. Zamiast pozbywać się domu postanowiliśmy przekazać go naszym przyjaciołom, a dokładnie Louisowi i Gemmie. Skoro mają dziecko to przyda im się ich własny, wspólny kąt. Będą mogli stworzyć w tym domu własne wspomnienia. Wstałam z kolan męża i podeszłam do komody, w której trzymałam dokumenty. Wyjęłam z szuflady papiery, które wymagały podpisu dwójki naszych przyjaciół.

-Louis mamy coś dla ciebie i Gemmy – powiedziałam, a chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Bo widzicie…. – zaczął Niall, a ja cierpliwie czekałam, aż mąż dokończy swą myśl – Jeżeli się zgodzicie to ten dom jest wasz

Gemma i Louis zrobili zszokowane miny, a ja miałam wrażenie, że oprócz mrugania powiekami nie poruszyli się przez dłuższą chwilę ani o cal. Jenny i Harry również wydawali się być zdziwieni naszym gestem.

-Ja nie wiem co mam powiedzieć – oznajmiła Gemma.
-Nie musisz nic mówić – stwierdziłam – Wystarczy, że obydwoje złożycie swoje podpisy na tym dokumencie – położyłam papiery na brązowym stoliku do kawy.

Przyjaciele wahali się przez chwilę, po czym oboje podpisali dokumenty. Na twarzy Gemmy pojawiły się łzy, które były oznaką szczęścia.

-Chyba nigdy nie zdołamy Wam się za to odwdzięczyć, jesteście niesamowici – powiedział Louis.
-Zróbmy jeden wielki grupowy uścisk – rzuciła Gemma.

Całą szóstką zebraliśmy się w grupkę, a po chwili byliśmy już plątaniną rąk i ciał. Po moich policzkach spłynęły łzy, a Jenny rozpłakała się na dobre.

-Obiecuję, że będziemy przylatywać do Londynu jak najczęściej – powiedziałam, kiedy już się od siebie oderwaliśmy.
-No ja myślę, masz tu chrześniaka – przypomniała mi Gemma.
-Przecież nie zapomnę o Dylanie – zapewniłam ją i Louisa – Poza tym wy też jesteście chrzestnymi naszego dziecka, więc zapraszamy was już teraz do Chicago – dodałam.
-Lotniska powinny uruchomić specjalne samoloty dla naszej paczki – stwierdził Harry śmiejąc się.
-To by było dla nas bardzo dobre rozwiązanie – powiedział Niall.
-Wiecie co, nienawidzę Was za to, że wyjeżdżacie – oznajmił Harry.
-Nie dołujmy się już tym, wszystko się jakoś ułoży – zapewniłam przyjaciół.
-Zabierasz nam kumpla. Z kim będę teraz pił piwo i oglądał mecze? – zapytał Louis.
-Z Harrym – odpowiedziałam krótko.

***

Następnego dnia ja i Niall sprawdzaliśmy czy na pewno wszystko zostało spakowane. Walizki stały w salonie, a Harry i Louis pomagali nam w przeniesieniu ich do samochodu. Przyjaciele zobowiązali się do odwiezienia nas na lotnisko, bo chcieli być z nami do ostatniej chwili.

Trochę obawiałam się tego lotu, bo po raz pierwszy zabieraliśmy ze sobą maluchy w tak długą podróż. Lot do Chicago będzie trwał około dziewięciu godzin, więc będzie to męczące nie tylko dla bliźniaków, ale także dla mnie i dla Nialla. Miałam nadzieję, że maluchy zasną i nie będą płakać, ale były to tylko dzieci, więc musiałam liczyć się z tym, że mogą grymasić.

-Kochanie spakowałaś do torebki dokumenty oraz bilety? – zapytał mnie Niall.
-Zaraz to zrobię, wszystko leży na stoliku – odpowiedziałam, po czym podałam Gemmie Betsy, którą trzymałam na rękach i podeszłam do drewnianego stoliczka.

Wzięłam do ręki bilety oraz paszporty, ale brakowało mi jednego z nich. Gdzie ja zapodziałam swój własny paszport? Byłam pewna, że kładłam go na stoliku razem z pozostałymi.


#Niall

Obserwowałem jak Wendy miota się po salonie szukając paszportu. Wyglądała na spanikowaną, bo za trzy godziny mieliśmy lot, a ona nie wiedziała, gdzie zapodział się jej paszport.

-Jestem pewna, że kładłam go na stoliku – powiedziała Wendy przetrzepując stertę gazet leżącą na stoliku obok kanapy.
-Może zostawiłaś go na górze w sypialni – powiedziałam, bo Wendy była roztrzepana i często nie wiedziała gdzie co ma.
-Nie rób ze mnie idiotki Niall – krzyknęła moja księżniczka.

Usłyszałem za plecami chichot swojego przyjaciela. Odwróciłem się i zobaczyłem, że stoją za mną Louis i Harry. Ten pierwszy trzymał ręce za plecami i głupawo się uśmiechał.

-Kiedy dowcip ze schowaniem paszportu przestanie być zabawny? – spytał Louis Harry’ego. Zrobił to szeptem, ale i tak to usłyszałem.
-Louis nie podjudzaj, oddaj jej paszport, bo nie chcę spędzić dziewięciu godzin z wściekłą kobietą – powiedziałem po cichu do przyjaciela.
-Może ty jej go oddasz – powiedział Louis wyciągając do mnie rękę, w której miał paszport.
-Nie, bo boje się jak zaczyna na mnie wrzeszczeć z tym jej amerykańskim akcentem – oznajmiłem.

Tomlinson uniósł do góry paszport i krzyknął:

-Znalazłem paszport!

Wendy spojrzała na Louisa wściekłym wzrokiem, a ja byłem wdzięczny za to, że nie ja byłem celem jej morderczego spojrzenia. Zaniosłem do samochodu ostatnie walizki, a kiedy wróciłem bliźniaki były już w nosidełkach. Wyszliśmy z Wendy przed dom niosąc dzieci. Moja księżniczka stanęła przed budynkiem, który zamieszkiwała przez ostatnie kilka lat, a po jej policzku popłynęła łza.

-Tyle wspomnień….. – powiedziała Wendy z westchnieniem.
-Stworzymy nowe w Chicago – zapewniłem ją i pocałowałem w policzek.
-Wiem, ale….to były najlepsze czasy mojego życia – oznajmiła Wendy.
-Przed nami jeszcze wiele wspaniałych chwil, głowa do góry księżniczko - przytuliłem ukochaną, po czym oboje po raz ostatni rzuciliśmy spojrzenia na nasz stary dom.

Czwórka naszych przyjaciół odwiozła nas na lotnisko. Pożegnaliśmy się z nimi, a Wendy, Gemma oraz Jenny rzewnie płakały. Uścisnąłem swoich przyjaciół zapewniając ich, że przylecę do Londynu na Super Bowl, najważniejszy mecz sezonu futbolu amerykańskiego. Nadszedł czas odprawy i ostatnich pożegnań. Pomachaliśmy z Wendy reszcie i razem z naszymi maluchami udaliśmy się na odprawę.

-Wszystko będzie dobrze kochanie – zapewniłem Wendy.
-Wiem, bo mam Ciebie – uśmiechnęła się moja księżniczka.

Pracownik lotniska sprawdził nasze bilety oraz paszporty, po czym ruszyliśmy do samolotu, który miał nas przetransportować do nowego, być może jeszcze lepszego życia.


Zaraz pojawi się Epilog ;)

środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 29

Rozdział 29
„Zmiany”


#Wendy

Wstałam wczesnym rankiem, ponieważ dzisiejszego dnia wracałam do pracy po czteromiesięcznej przerwie. Cieszyłam się, że znów zajmę się tym co kocham, czyli ratowaniem ludzkiego życia. Martwiła mnie jednak jedna rzecz, a mianowicie to czy dam radę rozstać się na dwanaście godzin dyżuru z moimi dziećmi. Wiedziałam, że zostaną na ten czas pod opieką doświadczonych niań, pracujących w szpitalnym żłóbku, ale i tak nie chciałam ich zostawiać na tak długo z bądź co bądź obcymi osobami. Gdy weszłam do pokoju bliźniaków zauważyłam, że Niall ubiera naszego synka w śpioszki, a Betsy wierci się w swojej kołysce. Podeszłam do naszej córeczki i wzięłam ją na ręce.

-O, hej kochanie – powiedział Niall, kiedy wreszcie mnie dostrzegł, bo ubieranie Noah pochłaniało całą jego uwagę.
-Cześć – odpowiedziałam kładąc córkę na przewijaku i wykonując niezbyt przyjemną czynność jaką była zmiana pieluchy.

Wyszykowaliśmy maluchy do wyjścia z domu. Na dworze był straszny mróz, więc ciepło je opatuliliśmy. Trzy razy sprawdziłam czy zapakowałam wszystkie potrzebne rzeczy dla dzieci. Kiedy miałam całkowitą pewność, że wszystko spakowałam opuściliśmy z Niall’em i dziećmi dom. Mąż umieścił dzieci w fotelikach samochodowych i pojechaliśmy do szpitala.

***

-Nie chcę ich zostawiać – powiedziałam patrząc na swoje dzieci, kiedy opiekunki ze żłóbka zabrały je na leżanki.
-Nic im nie będzie – zapewnił mnie Niall obejmując moje plecy – Przyjdziemy do nich podczas przerwy na lunch
-Okay – zgodziłam się, patrząc na swoje dzieci tęsknym wzrokiem.

Udałam się wraz z ukochanym na oddział chirurgii. Gdy poczułam specyficzny zapach od razu poczułam się jak w domu. Tego mi brakowało. Z szerokim uśmiechem na mojej twarzy weszłam do szatni, aby się przebrać. W pomieszczeniu byli Jenny z Harry’m oraz George.

-Witaj po długiej przerwie mamuśka – przywitał mnie Harry, który jak zawsze był w dobrym nastroju.
-Siemanko – powiedziałam podchodząc do swojej szafki i otwierając jej metalowe drzwiczki.

W środku był mój różowy stetoskop oraz niebieski strój chirurgiczny i biały fartuch. Zdjęłam z siebie kurtkę, po czym powiesiłam ją na wieszaku. Przebrałam się w szpitalny trykot i włożyłam na siebie fartuch, do którego przypięłam swój identyfikator.

-Doktor Carter wróciła, bitches – oznajmiłam wieszając na szyi stetoskop.
-Oh yeah, baby – zaśmiał się Niall całując mnie w policzek.

Wyszliśmy z szatni i stanęliśmy obok recepcji czekając na instrukcję przełożonego. Niall przyniósł mi kawę za co byłam mu ogromnie wdzięczna, bo potrzebowałam małego zastrzyku kofeiny z rana. Zaczęłam się rozglądać po tablicy, na której były rozpisane dzisiejsze operacje. Nigdzie nie znalazłam swojego nazwiska co spowodowało, że czułam się zawiedziona. Pewnie szef nie chce bym łapała za skalpel pierwszego dnia w pracy po tak długiej przerwie. Pomyślałam, że dyżur minie mi w spokojnej atmosferze, a potem zabiorę swoje dzieci ze żłóbka i razem z Niallem wrócimy do domu.

-Widzę, że Carter do nas wróciła – powiedział doktor Parker pojawiając się obok nas – Dobrze, że jesteś cała i zdrowa, bo potrzebujemy rezydentów, a ostatnio wszyscy się rozmnażacie i znikacie jeden po drugim
-Jestem do usług – uśmiechnęłam się, a Parker podał mi do rąk stertę kart pacjentów. Ugięłam się pod ich ciężarem, ale szybko złapałam równowagę.
-Dzisiaj robisz papiery i okazujesz pacjentom wsparcie duchowe – oznajmił mój przełożony.
-Zrozumiałam – oświadczyłam.



Moi koledzy rozeszli się, by wykonać swoje obowiązki. Tylko Niall został przy mnie, kiedy usiadłam za recepcją i zaczęłam przeglądać karty, które wręczył mnie Parker.

-Idź i wykonuj super operacje podczas, gdy ja zanudzę się wypełniając karty – powiedziałam so męża, który siedział obok mnie.
-Operuje dopiero o 9.30 z Martinem, więc mam trochę czasu – stwierdził Niall przysuwając się do mnie.

Skupiłam całą swoją uwagę na wypełnianiu kart. Nie znałam pacjentów znajdujących się na oddziale, więc musiałam odwiedzić ich w salach, w których leżeli, by zadać im kilka pytań i uzupełnić brakujące rubryki. Było to lekkie, ale nudne zajęcie. Po dwóch godzinach skończyłam, więc doktor Parker odesłał mnie na ostry dyżur, bym szyła pacjentów i w razie potrzeby zajęła się osobami przywiezionymi przez ratowników medycznych.

-Łóżko numer 3 – powiedziała pielęgniarka, kiedy pojawiłam się na izbie przyjęć.

Podeszłam do kobiety siedzącej na łóżku. Pacjentka, którą miałam zbadać uśmiechała się i zapewniała swoją córkę stojącą przy jej łóżku, że wyzdrowieje i wrócą razem do domu.

-Dzień dobry, jestem doktor Carter – powiedziałam i zapoznałam się z informacjami na karcie przy łóżku pacjentki – Zbadam Panią – poinformowałam, po czym osłuchałam kobietę stetoskopem – Miała Pani zawroty głowy, nudności i wymioty? – zapytałam, by się upewnić.
-Tak – potwierdziła pacjentka.
- Odczuwa Pani ból w klatce lub drętwieją Pani ręce? – spytałam biorąc od stażystki wyniki badania EKG i zapoznając się z nimi.
-Nie – oznajmiła kobieta.
-Ma Pani zawał serca – zdiagnozowałam, a kobieta zrobiła wystraszoną minę – Zabieramy Panią na oddział kardiochirurgii – powiedziałam pacjentce.

Przewiozłyśmy pacjentkę na oddział chirurgii, by zrobić jej więcej badań. Kiedy pojawił się doktor Caffrey (kardiochirurg), wzięłam córkę pacjentki za rękę i wyprowadziłam ją do poczekalni. Dziewczynka miała jakieś 10 lat i była przerażona. Zdecydowałam, że zostanę z małą, bo kardiochirurg nie potrzebował mojej pomocy.

-Jak masz na imię? – spytałam dziewczynkę siadając obok niej.
-Annabelle – odpowiedziała dziewczynka.
-Ja jestem Wendy – uśmiechnęłam się do małej – Twój tata już tu jedzie – powiedziałam, bo pielęgniarka zadzwoniła do ojca dziewczynki i poinformowała go o tym, że jego rodzina jest w szpitalu – Masz może ochotę na pudding? – zapytałam, a dziewczynka pokiwała głową.

Gdy szłam z Annabelle na stołówkę, by kupić pudding  w dużym pośpiechu minęli nas doktor Caffrey i pielęgniarki, którzy przewozili mamę dziewczynki na salę operacyjną.

-Co się stało? – krzyknęłam do kardiochirurga.
-Pęknięcie ściany komory – odpowiedział lekarz i popędzili na salę operacyjną.

Dziewczynka zaczęła rozpaczliwie wołać swoją mamę. Przykucnęłam obok niej i zapewniałam, że lekarze pomogą jej mamie, ale nie miałam co do tego pewności. Gdy Annabelle się uspokoiła zabrałam ją na stołówkę i kupiłam pudding, babeczkę oraz sok pomarańczowy. Chciałam ją czymś zająć, by nie martwiła się o mamę, więc znalazłam w świetlicy jakąś grę planszową, by zagrać w nią z dziewczynką. Siedziałyśmy przy jednym ze stolików i grałyśmy, a ja co jakiś czas zerkałam na zegarek, by zobaczyć ile trwa operacja.

-Co jest mojej mamie? – zapytała Annabelle spoglądając na mnie .
-W sercu twojej mamy zrobiła się dziura – wyjaśniłam dziewczynce tak, by zrozumiała, bo stwierdzenie ‘pęknięcie ściany komory’ pewnie nic, by jej nie mówiło.
-Dziura? – spytała dziewczynka.
-Tak, a krew, która powinna płynąć z jednego pokoju do drugiego wypływa tą dziurą – powiedziałam rzucając kostką do gry.
-Zaszyją dziurę? – zapytała Annabelle.
-Spróbują – odpowiedziałam przesuwając pionek do przodu – Ale serce musi być wytrzymałe jak buty, a serce twojej mamy jest jak papier
-A co będzie jeśli moja mama umrze? - dziewczynka rzuciła kostką.

W tym momencie zobaczyłam jak na stołówkę wchodzi moja stażystka, Parisa. Spojrzałam na nią, a ona pokiwała przecząco głową na znak, że pacjentka nie przeżyła. Westchnęłam głęboko i spojrzałam na dziewczynkę.

-Jeśli twoja mama umrze będziesz czuła różne rzeczy. Pomyślisz, że mogłaś zrobić więcej, ale to nie prawda, zrobiłaś wszystko. Zapamiętaj to co Ci teraz mówię, zrobiłaś wszystko. Będzie Cię bolało za każdym razem, gdy o niej pomyślisz. Z czasem ból osłabnie, a potem gdy będziesz ją wspominać zaboli tylko trochę – powiedziałam wspominając w myślach własną mamę i to jak bardzo cierpiałam, gdy zmarła.

Dokończyłam z dziewczynką grę, a potem poszłam z nią na oddział chirurgiczny, bo w poczekalni czekał na nią jej tata. Annabelle puściła moją rękę i pobiegła do taty, po czym mocno go przytuliła. Poszłam do szatni, bo czułam jak łzy napływają mi do oczu. Nie wiem czemu, ale właśnie w tym momencie zatęskniłam za swoją mamą. Bardzo mi jej brakowało i chciałam się teraz do kogoś przytulić. Niall operował, więc musiałam radzić sobie sama. Wytarłam łzy chusteczką, bo nie chciałam, by ktoś zauważył, że płakałam. Udałam się na galerię sali operacyjnej, w której operował Niall. Usiadłam na jednym z krzeseł i patrzyłam na to jak mój ukochany doskonale sobie radził. Miał naturalny talent do chirurgii. W porównaniu do Nialla byłam słabym lekarzem. Może to nie dla mnie i nie nadaje się do tego zawodu. Co prawda byłam druga na naszym roku, zaraz za Niallem, ale nigdy nie będę tak dobra jak on.

***

Wieczorem zadzwoniłam do swojego taty. Nie widziałam go od pogrzebu mamy i  było mi z tego powody strasznie głupio. Oczywiście dzwoniłam do niego i wysyłałam zdjęcia bliźniaków, ale to nie to samo co odwiedzenie go. Po śmierci mamy na tatę spadło wiele obowiązków, którymi zajmowała się moja rodzicielka. Miałam wyrzuty sumienia, że nie pomagam mu w fundacji. Babcia starała się wspierać tatę we wszystkim, ale sama była już starszą osobą i nie miała na tyle siły, by codziennie zajmować się pracą. Zaczęłam się zastanawiać nad powrotem do Chicago. Pomogła bym tacie  w fundacji, a Niall dostałby pracę, w jakimś szpitalu bez żadnego problemu. Bałam się reakcji męża na ten pomysł. Dla mnie oznaczałoby to powrót do domu, ale dla Nialla wyjazd na inny kontynent i zaczęcie wszystkiego od nowa.

-Kochanie możemy porozmawiać? – spytałam siadając na łóżku obok niego.
-Jasne, że tak – oznajmił Niall patrząc na mnie z ciekawością.
-Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale zaczęłam się zastanawiać nad przeprowadzką do Chicago – powiedziałam, a mój ukochany zrobił zszokowaną minę – Wiem, że to poważna decyzja i że musisz się zastanowić, ale ja będę miała więcej czasu dla dzieci, jeżeli zajmę się z tatą fundacją, a ty na pewno dostaniesz prace w jednym z chicagowskich szpitali – wypowiedziałam każde słowo szybko, a mój głos drżał.

Niall uważnie mi się przyglądał. Bałam się, że zacznie teraz krzyczeć, ale on się tylko lekko uśmiechnął.

-Jeśli przeprowadzimy się do Chicago to to Cię uszczęśliwi? – zapytał mnie Niall.



-Sądzę, że tak – odpowiedziałam uśmiechając się.
-Pojadę z tobą nawet na koniec świata księżniczko – oznajmił Niall i mocno mnie do siebie przytulił – Kocham Cię i zawsze będę. Możemy się wyprowadzić nawet do Kambodży jeśli chcesz
-Nie, chcę tylko do Chicago – uśmiechnęłam się.
-Więc Chicago – oznajmił mój ukochany, a ja poczułam jak wielki kamień spada mi z serca – Teraz tylko musimy złożyć wypowiedzenie w szpitalu i zastanowić się co zrobić z domem – dodał Niall.
-Mam pewien pomysł co do domu – powiedziałam – Skoro Louis tu mieszka to możemy oddać mu dom. Zamieszka tu z Gemmą oraz synkiem i będą w nim tworzyć własne wspomnienia
-Jesteś niesamowita kochanie – stwierdził Niall i pocałował mnie w czoło.

Cieszyłam się z reakcji ukochanego na pomysł wyprowadzki. Nie sądziłam, że Niall się na to zgodzi, ale jak widać byłam w błędzie. Powrót do Chicago wiele dla mnie znaczył, bo było to moje rodzinne miasto, a ja zrobiłam się sentymentalna. Jedyne co mnie martwiło to to jak powiemy o przeprowadzce naszym przyjaciołom. Wyobraziłam sobie twarz smutnej i zapłakanej Jenny, która nie chce, żebyśmy wyjeżdżali. To będzie chyba najtrudniejsze dla nas wszystkich: strach przed tym, że przyjaźń moja i Jenny oraz Nialla i Harry’ego się rozpadnie. Postaram się jednak, by nigdy do tego nie doszło.

-------------------------
UWAGA !!!
Po pierwsze: bardzo Was przepraszam za moją długą nieobecność.
Po drugie: muszę przyznać, że wręcz zmusiłam się do napisania tego rozdziału i wyszedł on beznadziejnie, ale trudno.
Po trzecie: jest mi bardzo przykro z tego powodu, ale uznałam, że kończę pisać to opowiadanie. Straciłam do niego chęci i uważam, że jest nudne, więc nie będę Was nim męczyć. Pojawi się jeszcze jeden, ostatni już rozdział i epilog.
Po czwarte: jeśli lubicie czytać opowiadania z Niallem to zapraszam Was na „Sex Drive”. To moje nowe dzieło
Jeszcze raz bardzo was przepraszam.
All the love, xoxo, D.

P.S. Jeśli macie jakieś pytania to śmiało je zadawajcie, nie gryzę.

sobota, 2 stycznia 2016

Rozdział 28

Rozdział 28

„Szczęśliwy traf”

+18

#Wendy

Niall zaparkował samochód jak najbliżej wejścia do szpitala. Wysiadłam z auta, które tata podarował nam jako prezent ślubny i złapałam Niall’a za rękę. Ruszyliśmy razem w stronę wejścia do kliniki. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam przed budynkiem Louisa. Tomlinson chodził w tą i z powrotem przed wejściem paląc papierosa. Przyjaciel wyglądał na bardzo zdenerwowanego. W sumie to chyba nic dziwnego skoro właśnie rodziło mu się dziecko. Zastanawiało mnie jedno – dlaczego Louis nie jest w tym momencie przy Gemmie?

-Louis – powiedziałam, a chłopak spojrzał w naszą stronę – Nie powinieneś być przy Gemmie? – zapytałam.
-Powinienem – przyznał Louis rzucając na ziemie wypalonego papierosa i przydeptując go butem.
-Więc czemu tu stoisz? – spytał Niall.

Louis wzruszył ramionami po czym włożył dłonie do kieszeni kurtki.

-Bo……ja nie mogę tam być. Gemma krzyczy z bólu, a dziecko nie chce wyjść. Próbowałem ją uspokoić, ale wygoniła mnie z sali – powiedział Louis.

Puściłam dłoń Niall’a, po czym podeszłam bliżej do przyjaciela i poklepałam go po plecach. Chłopak wyraźnie stresował się wszystkim co było związane z porodem jego synka.

-Gemma Cię potrzebuje – stwierdziłam – Musimy ją teraz wspierać, więc pójdziemy na oddział położniczy, a ty do niej pójdziesz i potrzymasz ją za rękę – popchnęłam lekko Louis’a w stronę wejścia do szpitala.

We trójkę weszliśmy do budynku i windą wjechaliśmy na oddział położniczy. Louis włożył na siebie fartuch ochronny i wszedł do sali, w której była Gemma. Usiadłam na krześle przed pomieszczeniem, a mój ukochany zajął miejsce obok mnie. Oparłam głowę na jego ramieniu i splotłam swoje zimne palce z ciepłymi palcami Niall’a.

-Biedna Gemma – powiedziałam, bo chociaż sama nie urodziłam dzieci w sposób naturalny to poród na pewno nie należał do przyjemnych czynności.

Zza drzwi dochodziły do nas krzyki Gemmy, która próbowała wypchnąć z siebie dzidziusia. W międzyczasie czekania na małego Tomlinsona na oddziale pojawili się Jenny z Harry’m.

-Za chwilę Nowy Rok – powiedział Niall patrząc na swój zegarek – Mogłem zabrać ze sobą butelkę wódki – stwierdził żałując, że tego nie zrobił.
-Na szczęście ja pomyślałem o wszystkim – oznajmił Harry, a Jenny wyjęła z torebki wódkę i plastikowe kubeczki.

Przyjaciółka rozdała każdemu po jednym kubku, a Harry nalał trochę alkoholu do każdego z nich.

-Po raz pierwszy piję na porodówce – powiedział Niall.
-Jak mi będzie rodziło się dziecko to będę rozdawał cygara i opowiadał różne anegdoty – oznajmił Harry z pełną powagą na twarzy.
-Minuta – stwierdził Niall wpatrując się w tarcze na swoim zegarku.

Podniosłam się z krzesła. We czwórkę odliczaliśmy czas do Nowego Roku.

-3,2,1….Szczęśliwego Nowego Roku! – powiedzieliśmy chórem, a na naszych twarzach malowały się uśmiechy.

Stuknęliśmy się plastikowymi kubkami, a następnie napiliśmy się mocnego płyny, którego polał nam Harry. Założyłam ręce za szyją Niall’a i pocałowałam go. Miałam nadzieję, że Nowy Rok będzie lepszy niż ten, który właśnie dobiegł końca.
W tym momencie drzwi od sali, w której byli Louis i Gemma się otworzyły. Cała nasza czwórka spojrzała w ich stronę. We framugach stanął uśmiechnięty Louis.

-Chcecie poznać małego ? – zapytał Tomlinson.
-Pewnie, że tak – odpowiedziałam.

Wszyscy weszliśmy do środka, by zobaczyć malucha naszych przyjaciół. Gemma, która trzymała w ramionach swoje nowonarodzone dziecko była wyraźnie zmęczona, ale też szczęśliwa. Spojrzałam na chłopczyka, który obwinięty był w niebieski kocyk. Miał on ciemne włoski i stwierdziłam, że bardzo przypomina on Gemmę. Patrząc na synka przyjaciół nagle naszła mnie ochota na to, by przytulić własne dzieci.

-Jest przepiękny – powiedziałam, a w moim oku zakręciła się łza.
-Wendy mamy do Ciebie prośbę – oznajmiła Gemma, a Louis, który przysiadł obok niej pokiwał w moją stronę głową. Byłam bardzo ciekawa o co chodzi – Chcielibyśmy, abyś została matką chrzestną
-Będę zaszczycona – powiedziałam uradowana i jednocześnie zdziwiona tym, że darzą mnie, aż takim zaufaniem, by poprosić mnie o bycie matką chrzestną ich dziecka.
-Przybij piątkę mama – rzucił Harry i wystawił w moim kierunku rękę – Ja będę ojcem chrzestnym – oznajmił Styles, a ja przybiłam mu piątkę.

Posiedzieliśmy z naszymi przyjaciółmi jeszcze jakieś pół godziny, a potem postanowiliśmy, że zostawimy ich samych z maluszkiem, by mogli odpocząć i nacieszyć się swoim synkiem. Przed szpitalem pożegnałam się wraz z Niall’em z Jenny oraz Harry’m. Wróciliśmy do domu metrem, ponieważ wypiliśmy trochę alkoholu i woleliśmy nie wsiadać za kierownice.


#Niall

Stałem przed lusterkiem w łazience, kiedy Wendy weszła do środka. W dalszym ciągu miała na sobie sukienkę oraz szpilki. Uśmiechnąłem się na jej widok, bo wyglądała cholernie seksownie.

-Byłam u dzieci – oznajmiła moja księżniczka podchodząc do mnie i składając na moim policzku całusa – Śpią jak aniołki

Wendy zrzuciła z nóg buty, po czym położyła dłonie na moich ramionach.

-Pamiętasz co mi obiecałeś przed wyjściem z domu? – szepnęła mi do ucha Wendy, a następnie lekko przygryzła płatek mojego ucha.



-Doskonale pamiętam – przyznałem z szerokim uśmiechem na twarzy.
Odwróciłem się w stronę mojego skarba. Wendy patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami i wysoko uniesionymi brwiami.
-Jesteś pewna? – spytałem, bo chciałem mieć pewność, że Wendy tego chce.
-Nawet nie wiesz jak bardzo potrzebuję seksu – powiedziała moja żona, po czym zaczęła po kolei odpinać guziki mojej koszuli jednocześnie złączając nasze usta w namiętnym pocałunku.


#Wendy

Powoli odpięłam każdy guzik koszuli Niall’a. Całe moje ciało odczuwało ogromne pożądanie. Po raz ostatni uprawiałam seks pół roku temu, więc byłam bardzo napalona i wiedziałam, że to samo odczuwa Niall. Ukochany wsunął ręce pod moją sukienkę i położył dłoń na moich pośladkach, co jakiś czas je ściskając. Z każdą chwilą moje podniecenie rosło. Wplotłam palce we włosy chłopaka, po czym lekko go za nie pociągnęłam. Oderwałam na chwilę usta od warg ukochanego, żeby złapać oddech. Niall zaczął składać pocałunki na zagłębieniu między moją szyją, a ramieniem. Syknęłam, gdy przygryzł skórę na mojej szyi i zassał ją pozostawiając po sobie malinkę. Polizał to miejsce językiem, a potem je podmuchał, co sprawiło mi ulgę. Spojrzałam w dół na spodnie, które Niall wciąż miał na sobie. Odpięłam jego pasek i rozporek.

-Ściągaj portki kochanie – powiedziałam, a Niall posłusznie wykonał moje polecenie.

Gdy rzucił spodnie na płytki, którymi była wyłożona podłoga łazienki łobuzersko się na mnie spojrzał.

-Ta sukienka też nie jest nam do niczego potrzebna – stwierdził mąż na co się uśmiechnęłam, a on puścił mi oczko.

Ukochany odsunął suwak mojej sukienki i pociągną ją do góry, aż ze mnie zeszła, po czym rzucił ją na swoje spodnie. Położyłam dłonie na twarzy Niall’a i tym razem złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Kiedy Niall przygryzł zębami moją dolną wargę osunęłam dłonie na jego muskularne ramiona i zsunęłam z nich koszulę, która opadła na ziemię z cichym szelestem. Ukochany uklęknął delikatnie muskając dłońmi moje uda. Cmoknął mnie w brzuch, po czym zsunął z mojej pupy rajstopy. Staliśmy teraz oboje po środku łazienki w samej bieliźnie. Zupełnie niespodziewanie Niall pociągnął mnie za rękę pod prysznic i odkręcił ciepłą wodę, która zaczęła oblewać nasze rozgrzane ciała. Ukochany złączył nasze usta w długim i zachłannym pocałunku. Gładząc opuszkami palców tors chłopaka zjechałam ręką w dół. Gdy dotarłam do linii jego czarnych bokserek przez materiał chwyciłam w palce penisa Niall’a co wywołało u niego gardłowe jęknięcie. Od czasu do czasu ściskałam długość męża, aby bardziej go podniecić. Materiał bokserek z każdą minutą coraz bardziej się naprężał, a penis Niall’a robił się coraz twardszy. Czułam olbrzymią satysfakcję z tego, że chłopak wydaje z siebie pourywane jęki. Ukochany mocno zacisnął swoje dłonie na moich biodrach.

-Jestem tak napalony, że zaraz wybuchnę – rzucił chłopak całując odkrytą część mojej piersi.

Po słowach Niall’a zsunęłam ze swojej pupy majtki. Doskonale go rozumiałam, bo sama byłam nagrzana i potrzebowałam seksu. Mąż również zdjął swoje bokserki i teraz wyraźnie zobaczyłam jego erekcję, która wywołała u mnie uśmiech. Wciąż go podniecałam co było dla mnie ważne, bo bałam się, że po ciąży nie będę dla niego atrakcyjna. Niall zakręcił wodę i wyszliśmy spod prysznica. Mokre ciało chłopaka wyglądało jeszcze bardziej seksownie niż zwykle.

-Jeszcze nigdy nie bzykaliśmy się przy ścianie – zauważył ukochany.
-Więc to zróbmy – puściłam mu oczko – Byle szybko! – zażądałam.

Niall przyparł mnie do ściany. Zdjęłam z siebie biustonosz, ponieważ czułam, że jego materiał mnie ogranicza. Teraz mogłam poczuć Niall’a całym swoim ciałem. Poczułam jak mąż chwyta mnie za pośladki, by po chwili podnieść mnie do góry.

-Niall proszę Cię, pośpiesz się – powiedziałam, bo czułam, że nie wytrzymam jeśli będę musiała dalej czekać.

Chłopak sięgnął na półkę po pudełko z prezerwatywami i wyjął z niego jeden kwadracik. Zębami rozerwał opakowanie, po czym uniósł mnie lekko w górę. Musiałam chwilkę zaczekać, aż nałoży na penisa gumowe zabezpieczenie. Kiedy wreszcie to zrobił potarł kilkakrotnie prąciem o moje wejście. Jęknęłam cicho, gdy poczułam jak we mnie wchodzi.

-Brakowało mi tego – powiedziałam szczerze, przygryzając wargę Niall’a i całując go tak zachłannie, jakby jutra miało nie być.

Wplotłam swoje palce w blond włosy chłopaka. Niall delikatnie unosił moje biodra w górę i w dół. Oparłam głowę o zimną ścianę i rozkoszowałam się chwilą, podczas gdy Niall składał pocałunki na moich piersiach. Moje sutki zrobiły się twarde, bo w łazience było chłodno, a moje ciało było jeszcze mokre. Kiedy mąż przygryzł jedną z brodawek głośno jęknęłam. Niall powoli przyśpieszał tempo pchnięć bioder co bardzo mnie cieszyło.

-Śmiało – szepnęłam, by się nie krępował.

Chciałam, żeby był to nasz najostrzejszy seks. Z mojego gardła zaczęły wydawać się niekontrolowane jęki, które były oznaką przyjemności i rozkoszy, którą sprawiał mi Niall. Moje wnętrze robiło się coraz bardziej gorące. Z każdą minutą byłam coraz bliżej czego tak bardzo mi brakowało.

-Już blisko – powiedziałam do Niall’a – Przyśpiesz!

Horan wsuwał teraz i wysuwał penisa bardzo szybko. Z jego ust wydobywały się różne nieprzyzwoite słowa. Gdy doznałam orgazmu zsunęłam dłonie na plecy ukochanego i mocno go podrapałam. Czułam się wspaniale i chciałam, aby ta chwila trwała jak najdłużej.

-Niall! – jęczałam głośno.
-Krzycz kochanie – powiedział Niall zwiększając tempo swoich bioder.

Zacisnęłam powieki, ciesząc się każdą chwilą orgazmu. Wykrzykiwałam teraz imię swojego ukochanego błagając, by ten stan trwał wiecznie. Gdy Niall doszedł przeklął głośno i przyparł mnie jeszcze mocniej do ściany.

-O boże – wyjąkałam, kiedy Niall zaprzestał ruchów biodrami. Chciałam więcej tak dobrego seksu.
-O kurwa – powiedział Niall opierając ręce na ścianie po bokach mojej głowy.

Nasze klatki unosiły się pośpiesznie w rytm przyśpieszonego oddechu. Zrobiło mi się bardzo gorąco.

-Chcę więcej! – oznajmiłam.
-Teraz wezmę Cię w łóżku – powiedział Niall, po czym zaniósł mnie do sypialni i położył moje nagie i gorące ciało na naszym łóżku co spowodowało, że nasze krocza nie tworzyły już jednej całości.

Ułożyłam się wygodnie na prześcieradle. Niall wskoczył na łóżko obok mnie i oparł się na jednym łokciu. Jego druga ręka gładziła mój pośladek. Założyłam nogę na biodro chłopaka. Podczas, gdy Niall lekko poruszał swoim ciałem jego penis, na którym wciąż była prezerwatywa ocierał się o moje udo. Z jego miny mogłam odczytać, że kontakt prącia z moim ciałem daje mu satysfakcję. Wiedziałam, że seks bez zabezpieczenia sprawiłby mu większą przyjemność, ale nie chciałam zajść w kolejną ciążę, więc prezerwatywa była konieczna. Leżałam bezwładnie na łóżku, a mąż masował jedną z moich piersi.

-Teraz są idealne – powiedział Niall wpatrując się w moje piersi.

Po ciąży moje piersi były większe niż przed nią co jak widać ucieszyło ukochanego. Kiedy Niall potarł palcem mój sutek przeszły mnie ciarki na co zamruczałam. Na skórze mojego uda poczułam jak penis męża ponownie zaczyna twardnieć.

-Chcę być na górze – powiedziałam.
-Będzie jak zechcesz - zgodził się Niall.

Niall położył się na plecach, a ja usiadłam na jego udach. Opuszkami palców przejechałam po torsie chłopaka. Pochyliłam się nad nim i tak jak on uprzednio zrobiłam malinkę na jego szyi. Niall wyciągnął z szuflady szafki nocnej nowy kondom.

-Ja to zrobię – oznajmiłam, a mąż podał mi odpakowaną już prezerwatywę.

Palcami nasunęłam ją na długość chłopaka, który uśmiechał się, gdy to robiłam. Uniosłam swoje biodra do góry i wsunęłam penisa ukochanego w swoje wnętrze. Oparłam dłonie na udach Niall’a, które znajdowały się za moimi plecami i zaczęłam unosić biodra do góry. Teraz to ja kontrolowałam szybkość i głębokość penetracji. Powoli zwiększałam tempo, by dokładnie poczuć w sobie ukochanego. Niall usiadł, by złożyć pocałunek na moim brzuchy, a następnie na mojej klatce piersiowej, w kilku miejscach zostawiając po sobie malinki. Kiedy pocierał kciukami o moje sutki odczuwałam przyjemność.

-Oh Niall – pojękiwałam, kiedy przyśpieszyłam ruchy swych bioder.
-Dalej kochanie, spraw, że oboje dojdziemy – poprosiła Niall opadając plecami na łóżko.

Pochyliłam się nad nim i dalej kołysałam energicznie biodrami. Zacisnęłam dłonie na nadgarstkach chłopaka. Z każdym pchnięciem ocierałam sutkami o klatkę piersiową Niall’a.

-Dalej Wendy, nie przestawaj – krzyknął Niall.

Nasze jęki zrobiły się jeszcze głośniejsze. Gdy Niall wypuścił ciepły płyn do prezerwatywy pisnęłam. Chciałam ponownie doznać orgazmu, więc kontynuowałam swoje ruchy.

-Tak! – jęknęłam, gdy ponownie już tego wieczoru sięgnęłam szczytu – O tak!

Błogość jaką odczuwałam była nie do opisania. Położyłam się na Niall’u, a on głęboko westchnął.

-Powinniśmy się bzykać codziennie – stwierdził ukochany.
-Chciałabym – przyznałam.

Uniosłam biodra do góry, by wysunąć z siebie penisa. Długość Niall’a opadła ciężko pomiędzy jego uda. Chłopak ściągnął prezerwatywę i wyrzucił ją do kosza. Położyłam się na plecach przykrywając ciało kołdrą tylko do pasa. Miło było poleżeć w łóżku nago. Czułam się w pewien sposób wolna.

-Od teraz codziennie będziesz mnie tak kusić i spać nago? – zapytał mnie Niall.
-Być może – odpowiedziałam uśmiechając się.

Pocałowałam ukochanego, a on położył swoją dłoń na moim policzku. Byłam już troszkę zmęczona. Zrobiło mi się trochę chłodno, a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Nie nakryłam się jednak cała kołdrą, bo chciałam, by Niall nacieszył się widokiem moich piersi, które tak bardzo przyciągały jego uwagę. W końcu już dawno nie miał do nich dostępu, a była to jedna z części mojego ciała, która tak bardzo go cieszyła.

-----------------------
Rozdział pozostawiam do waszej oceny. Chcieliście scenkę, więc ją dostaliście.

Do następnego, xoxo, D.