Rozdział
25
„I
co dalej?”
#Wendy
Czekał mnie bardzo długi dzień. Miałam sporo do
zrobienia. W moich planach była między innymi wizyta u ginekologa, przekonanie
Niall’a, by nie rzucał pracy w szpitalu oraz baby show er, które organizowała
Jenny. Ostatnio nabrałam dużego apetytu, a wraz z nim ponownie pojawiły się mdłości
tak jak codziennie po zjedzonym śniadaniu pobiegłam do łazienki, żeby je
zwymiotować. W pewnym sensie było to już dla mnie normą. Wróciłam do kuchni,
gdzie siedzieli Niall i Louis. Obaj
patrzyli na mnie ze współczuciem.
-Przestańcie – powiedziałam – Nic mi nie jest
-Współczuję Wam kobietom – odezwał się Louis – Macie
w życiu gorzej, niż my faceci
-W imieniu kobiet dziękuję Ci, że to powiedziałeś –
oznajmiłam z udawanym uśmiechem.
Sięgnęłam po butelkę wody, po czym nalałam jej sobie
do szklanki i napiłam się. Spojrzałam na zegarek znajdujący się na moim
nadgarstku. Za trzy godziny miałam wizytę u lekarki. Jeszcze nieco ponad dwa
miesiące i dzieci wreszcie przyjdą na świat. Nie mogłam doczekać się momentu, w
którym wezmę dzieci na ręce.
-Czemu Jenny organizuje baby shower w szpitalu
zamiast u nas w domu? – zapytał Niall, który kończył jeść śniadanie.
-Bo większość naszych znajomych pracuje w szpitalu.
Łatwiej im się wyrwać na godzinę, niż wziąć wolne – stwierdziłam – A teraz idę
się umalować i ubrać
Poszłam do sypialni, aby się przebrać i zrobić
makijaż oraz ułożyć swoje włosy.
***
Dotarłam wraz z Niall’em do szpitala. Okłamałam go
co do godziny wizyty u ginekologa, bo ta była dopiero za dwie godziny. W tym
czasie zamierzałam wcielić w życie swój plan mający na celu powrót Niall’a do
pracy. Chłopak nie miał zielonego pojęcia co zamierzam zrobić. Wsiedliśmy do
windy i wcisnęłam guzik czwartego piętra. Gdy winda zatrzymała się wskazując
piętro chirurgii Niall zrobił zaskoczoną minę.
-Co tu robimy? – zapytał mnie ukochany – Oddział
położniczy jest niżej
-Chcę Ci pomóc przełamać strach – powiedziałam.
-Wendy ja………. – zaczął Niall, ale chyba nie był w
stanie powiedzieć co czuje.
Z jego oczu można było odczytać strach. Blok
operacyjny przerażał go po dramatycznych wydarzeniach, które miały tam miejsce.
-Dasz radę – zapewniłam go – Jestem tu z tobą i
wiem, że sobie poradzisz. Wciąż jesteś lekarzem i to cholernie dobrym. Daj mi
rękę
Niall wyciągnął w moim kierunku dłoń, a ja go za nią
chwyciłam. Wysiedliśmy z windy i udaliśmy się do sali operacyjnej, w której
Niall został postrzelony. Chciałam mu przypomnieć, że to miejsce nie jest
przerażające, lecz magiczne. Kilka dni wcześniej porosiłam doktora Parkera, by
udostępnił nam salę operacyjną na jakąś godzinę. Przełożony kręcił nosem, ale w
końcu się zgodził. Harry zgodnie z moją prośbą porozwieszał w sali operacyjnej
skany pacjentów, których operował Niall. Sądziłam, że pokazanie mu jak wielu
ludzi uratował przekona go do tego, by nie rezygnował z pracy.
-Co to? – zapytał mnie Niall patrząc na skany.
-To pacjenci, których uratowałeś – powiedziałam –
Dzięki tobie, każdy z nich otrzymał szansę na nowe, lepsze życie
Niall rozejrzał się po pomieszczeniu. Dałam mu czas
na to, by poukładał sobie myśli w głowie i mógł coś zdecydować. Chłopak
podchodził do każdego skanu, żeby przeczytać nazwisko pacjenta.
-Nasza pierwsza wspólna pacjentka – powiedział Niall
przyglądając się okropnemu złamaniu kości udowej – Chciałem pobić jej męża, ale
ty mnie powstrzymałaś
-Pamiętam to – oznajmiłam lekko się uśmiechając.
Gdy Niall okrążył całą salę zatrzymał się obok mnie.
Popatrzyłam w jego błękitne oczy.
-Nie zdawałem sobie sprawy z tego ile osób
uratowałem – stwierdził Niall.
-Uratowałeś więcej pacjentów, ale skany się nie
zmieściły – powiedziałam – Masz talent, o którym wielu ludzi może tylko pomarzyć
Niall ponownie rozejrzał sę po sali.
-Na stole operacyjnym leży twoja rezygnacja –
oznajmiłam – Jeżeli ją podpiszesz to szef wyśle do Izby Lekarskiej informację,
że zrezygnowałeś z pracy
Niall podszedł do stołu i wziął do ręki dokumenty.
Porwał je, po czym wrzucił do kosza. Mój plan zadziałał. Cieszyłam się z tego,
że mu pomogłam. Chłopak do mnie podszedł i przytulił.
-Dziękuję Wendy – szepnął mi do ucha Niall.
-Nie ma za co kochanie – powiedziałam i cmoknęłam
ukochanego w policzek.
Nie byłam psychologiem, ale wiedziałam jak pomagać
swoim bliskim. Byłam lepsza, niż psychiatra Niall’a.
Razem z mężem poszłam do doktora Parkera, by
poinformować go, że Niall zostaje w pracy.
-Wiedziałem, że zmądrzejesz Horan – powiedział Parker, który wyglądał na
zadowolonego z tego, że Niall zostaje – Możesz zacząć od jutra
-Dziękuję doktorze – oznajmił Niall.
-Myślę, że podziękowania należą się twojej żonie –
stwierdził Parker – To ona wymusiła na mnie udział w tym planie
-Na pewno jej podziękuję – zapewnił doktora Parkera
Niall.
Zbliżała się godzina mojej wizyty u lekarza. Doktor
Robbins czekała już na nas w swoim gabinecie. Byłam lekko podenerwowana, ale
miałam tak przed każdą kontrolą. Położyłam się na kozetce, a Niall usiadł na
krzesełku obok niej. Splotłam swoje palce z jego. Potrzebowałam jego wsparcia,
a trzymanie za rękę dodawało mi otuchy. Doktor Robbins jak zawsze była
uśmiechnięta i pełna pozytywnej energii. Jej optymizm sprawił, że i ja się
uśmiechnęłam.
-Witam przyszłych rodziców – uśmiechnęła się
doktorka, a następnie zerknęła w moją kartę – Widzę, że powoli zbliżamy się do
końca ciąży i maluchy niedługo wyskoczą
-Czekam na to od dawna – powiedziałam.
-Teraz zleci jak z górki. Najpierw zadam kilka
pytań, a następnie wykonamy USG – oznajmiła lekarka.
-To super – powiedział Niall.
-Zapisaliście się już państwo do szkoły rodzenia –
zapytała doktor Robbins.
-Jeszcze nie – odpowiedziałam.
-Więc najwyższy czas to zrobić, ale do niczego
państwa nie zmuszam – powiedziała lekarka.
-Zrobimy to – stwierdziłam.
Doktorka zadała mi parę pytań dotyczących tego jak
się czuję i czy mam jakieś dolegliwości. Gdy zebrała już wszystkie potrzebne
jej informacje zrobiła mi badanie USG.
-Jeszcze dwanaście tygodni i maluszki pojawią się na
świecie. Wszystko wygląda dobrze i rozwijają się prawidłowo – oznajmiła
lekarka.
Niall patrzył na monitor cały czas się uśmiechając.
Dobrze było widzieć jak znów się uśmiecha oraz na to jaki jest szczęśliwy. Ten
dzień należał zdecydowanie do udanych. Przynajmniej jak na razie, bo za chwilę
czekało mnie baby shower, a do tego rodzaju imprez byłam sceptycznie
nastawiona.
Doktorka dała nam kolejne zdjęcie USG.
Postanowiliśmy z Niall’em zrobić album ze zdjęciami dzieci z USG i tymi
zrobionymi po ich narodzeniu. Chcieliśmy uwiecznić na fotografiach wszystkie
szczęśliwe chwile. Niall co miesiąc robił mi zdjęcie brzuszka. Wyraźnie było na
nich widać jak rośnie. Taki album na pewno będzie fajną pamiątką.
-Pokażemy je na baby shower – powiedział Niall
trzymając w ręce zdjęcie.
-Życzę dobrej zabawy – uśmiechnęła się doktor
Robbins.
-Niall zaproś ją – szepnęłam mężowi do ucha – W jej
rękach jest los mojej pochwy
Chłopak się wyprostował i uśmiechnął do lekarki.
-Baby shower odbędzie się za jakieś piętnaście minut
w pokoju socjalnym i chcielibyśmy, żeby Pani przyszła – powiedział Niall.
-Z chęcią wpadnę – uśmiechnęła się doktorka –
Niestety tylko na chwilkę, bo mam zaplanowaną operację
-Dziękujemy – oznajmiłam.
Niall pomógł mi wstać z leżanki. Moje ruchy były
troszkę ograniczone, przez noszenie w sobie bliźniaków. Czasami musiał pomagać
mi wstać z kibelka, bo bałam się, że się poślizgnę i co gorsza zrobię coś
dzieciom. Na szczęście Niall nie narzekał i chętnie robił wszystko o co go
prosiłam.
***
Nadszedł czas na baby shower. Poszłam z Niall’em do
pokoju socjalnego, w którym miało się ono odbyć. Gdy weszliśmy do środka
zobaczyłam naszych przyjaciół, wiele znajomych pielęgniarek oraz doktor
Robbins. Pojawił się nawet doktor Parker, po którym nigdy bym się tego nie
spodziewała. Część gości dmuchnęła w kolorowe trąbki, aby nas przywitać.
-Witajcie – powiedziała uśmiechnięta Jenny, która do
nas podeszła i włożyła mi na głowę plastikowy diadem – Nie rób skwaszonej miny,
będzie fajnie
Uśmiechnęłam się. Nie do końca miałam ochotę na to
przyjęcie, ale postanowiłam robić dobrą minę do złej gry. Przywitałam się z
innymi gośćmi i usiadłam przy stoliku obok Gemmy. Dziewczyna malowała białe
śpioszki brokatowymi pisakami. Narysowała na nich brązowego misia.
-Wesołego baby shower czy coś tam – powiedziała Gemma,
która wiedziała, że nie przepadam za takimi przyjęciami.
-Malujemy śpioszki? – zapytałam retorycznie, po czym
wzięłam zielony brokat i parę śpioszek.
-To lepsze niż wkładanie pod bluzkę balonów –
powiedziała Gemma patrząc na pielęgniarki, które upychały napompowane balony pod
ubranie i zajadały się babeczkami – Poza tym ja nie zmieszczę balonu, bo mam
naturalne wypełnienie – zaśmiała się Gemma.
Zaczęłam byle jak wyciskać na śpioszki brokat
tworząc na nich nieład. Robiłam różne zawijasy i zygzaki.
-Niedługo sama będziesz miała swoje baby shower –
powiedziałam do przyjaciółki.
Do stolika dosiedli się Niall, Harry i Louis. Każdy
z nich złapał za pisaki i śpioszki.
-Co ty namalowałaś? – zapytał mnie Harry – Tornado?
-To sztuka współczesna – zaśmiałam się.
Wzięłam jedną z leżących na stoliku babeczek. Lukrem
wypisane były na nich imiona, które wybraliśmy dla dzieci. Muffinki były bardzo
smaczne. Byłam głodna, więc zjadłam ich kilka. Jenny zabawiała gości, którzy
zdawali się dobrze bawić.
-Namalowałem strój chirurgiczny – oznajmił Niall
podnosząc do góry śpioszki, które pomalował na niebiesko.
-Śliczne – powiedziałam.
Niall wziął puste papierowe pudełko i zaczął wkładać
do niego słodkości. Spojrzałam na niego, bo nie bardzo wiedziałam co robi.
-Pewnie zastanawiasz się co robię? – oznajmił Niall
patrząc na moje spojrzenie – Kradnę babeczki
-Weź kokosowe – powiedziałam – Są przepyszne
-Uważajcie, bo zgarnie Was babeczkowa policja –
zaśmiał się Louis, gdy schowałam do torebki kilka muffinek.
-To w końcu moja impreza – stwierdziłam.
***
Położyłam się w łóżku i przytuliłam do Niall’a. Ten
dzień był naprawdę długi oraz męczący. Strasznie chciało mi się spać. Zamknęłam
oczy opierając głowę na ramieniu ukochanego.
-To co dziś dla mnie zrobiłaś było niesamowite –
powiedział Niall bawiąc się moimi włosami.
-To nic takiego – odpowiedziałam – Ty zrobiłbyś to
samo dla mnie. Najważniejsze, że wracasz do pracy
-Kocham Cię księżniczko i zawsze będę – powiedział ukochany
całując mnie w policzek
-Ja Ciebie też złodzieju babeczek – oznajmiłam.
Niall zgasił lampkę nocną i poszliśmy spać. Mój sen
nie potrwał jednak długo, bo obudziłam się po drugiej w nocy. Dostałam
okropnych skurczy, które były bardzo bolesne. Powoli usiadłam na łóżku, po czym
zaczęłam szturchać ramię Niall’a. Z bólu zaciskałam zęby, żeby nie krzyknąć.
-Niall wstawaj! – zrobiłam wdech i wydech – Chyba
już czas
Chłopak usiadł na łóżku. Był rozespany, ale
musieliśmy jechać do szpitala.
-To dopiero dwudziesty ósmy tydzień Wendy –
powiedział Niall wkładając spodnie i buty.
-Wiem – odpowiedziałam.
W tym momencie dostałam kolejnego skurczu. Odkryłam
z siebie kołdrę i to co zobaczyłam mnie zamurowało. Prześcieradło było
zakrwawione, a ja poczułam jak spływa na mnie fala przerażenia.
-Niall – powiedziałam wystraszonym głosem, a chłopak
spojrzał na łóżko.
Oboje wiedzieliśmy co to wszystko oznacza.
-----------------------------------------
Przepraszam za błędy. Nie sprawdzałam rozdziału i
pisałam go na szybko.
Jak tam wasze wrażenia?
Dziękuję za Wasze opinie pozostawione w
komentarzach #OneLoveNiallFF
Buziaki :* @Mrs_Hazza94 xoxo